Efficient@work -Poeldijk- --OBÓŻ PRACY PRZY CEBULKACH ---!!!
Opowiem wam po krótce moia historie z biurem Efficient@work ich stronka to : www.efficientatwork.nl/uitzendwerk.html , dostałem od koordynatorki pani Ani namiar na domek w miejscowosci delft ,3km od Den Haag ,wiec byłem zadowolony ze wyruszam w podróz do nederlandów w ramach pracy ,szczegówlnie w zimowym okresie w którym najtrudniej jest o prace ,teraz tak, po dojezdzie do owego domku przeraziłem sie widzac że w domku jest 16 osób i przy tym tylko jedna łazienka na pierwszym pietrze i na parterze tylko kibelek bez łazienki,o dojeżdzie słuzbowym busem po pracy czy z domku do sklepu po zakupy możesz zapomnieć zostaje ci z buta pół godziny drogi do sklepu,kary za byle co np ,przestawienie mebli 50euro, kuchnia jako taka ,popękane sciany boczne i slady po czyms przypalonym na suficie ,ale mniejsza z tym , miałem jechać wraz z innymi osobami do pracy przy rwaniu cebulek amarylisów wiec powiedziano mi ze wyjazd bedzie o 3 30 nad ranem a praca w belgii w miejscowosci Antwerpia , po wstawniu rano i zjedzeniu konserwy turystycznej smiglem do busa ktory po nas przyjechal i dalej w podróż która trwała dosć długo bo prawie w jedna strone 2godziny ,bus nasz jechal od razu za holendrem o imieniu Jan (współwłaściciel firmy ,pracował znami, dla mnie osoba psychiczna z rasistowskim podejściem do ludzi nowo przybyłych), po dojezdzie juz do szklarni w Antwerpii rozładowalismy wózki z przyczepki która wióżł za soba rzekomy pan Jan, wszystko wygladało spokojnie do czasu gdy weszlismy już do szklarnii i mielismy rozpocząć prace, jak juz doszlismy do rzadków z cebulkami aralisów zaczęło się,holender Jan który tylko z nami pracował podobierał pary i heja ,zaczoł krzyczeć po holendersku do nas że my ten rzadek juz zaczynac a tamci tamten, mi przyszlo robić z kolesiem troche przy kosci który juz tam pracował rzekomo tydzien i na samym wstepie powiedzial mi ze zaraz sie zacznie ,ja mówie do niego co a on mówi popatrz, ten holender o imieniu Jan zrobil sie agresywny zaczol wrzeszczec na nas po holendersku ,huk wie oco mu chodzlo ja nierozumialem, rwał obok nas mlodych, rwiemy zapitalamy na maxa az pot po jajach splywa a on do nas podchodzi i w jednej chwili uderze w reke moiego kolege który pracyje obok mnie , a ja juz sobie w tym wlasnie momencie pomyslalem gdzie ja kur.... trafilem do obozu pracy ,na jakies 30minut zrobil sie spokoj ,ale to tylko przejsciowo bo slychac bylo z innej rzadki kwiczenie tego zlamasa Jana na jakiegos polaka ,bo oprocz niego z nami nie było nikogo,tempo pracy jakie narzucał to motorek ,nie szlo za nim nadąrzyc ,chociarz staralismy sie z kolega jak mozna ni huka nie doszlismy do jego tempa i wziol nas z pol rzadku a potem rzadek, po jakis 6 godzinach zaczelo sie narzekanie mojego kolegi na kregoslup i nogi , nie mogl sie podniesc a ciagla praca w pozycji na schylka była masakra ,wiec chwilke sie podniosl a tu nagle w jego strone cisniety zostal cebulka wiatowa w noge przez Jana tego holendra tylko za to ze wstaw w rzadce na 3 secundy zeby ulzyc kregoslupowi,strasznie mi sie to nie podobało0 wyczulem wtedy wielki rasizm do polakow przez tego Jana i zaczoł sie drzec na niego zeby nie wstawal tylko zapitalal na schylka albo na kolanach ,pomagalem jak moge nawet zbieralem z jego strony cebuli(waga od 1kg-5kg) zeby go troche odciazyc , nic nie pomaqalo bo po jakiesj 15 00 moj kolega stwierdzil ze zapyta sie Jana czy moze chwile odpoczac na kantynie bo nie wytrzyma juz bolu kregosłupa a tamten mu na to powiedzial ze zwalnia go ,o wyjściu do toalety nie było mowy w czasie pracy, nawet ktos się zapytał i dostał opieprz,wiec kolega poszedl na kantyne i zostawil mnie samego w niedokonczonym rzadku ktory sam skonczylem do godziny 17 15 i sie zaczelo zbieranie cebulek przez nas wyrwanych do skrzyn i wtedy wlasnie doszlo do moiego zwolnienia gdyz zaczol sie do mnie dopierdalac do tego zeby skrzynke z nim postawic na podescie wozku z ktorego jeszcze nie bylo zdietej pelnej skrzynki ,polozony mialem sweter tam na wozku a Jan zlapal i cisnoł nim na ziemie ,wiec podniosło sie cos wemnie i zapytalem go po angielsku czy ma jakis problem do mnie a on mowie ja i cos tam po holendersku ja mu na to finish arbaith -ze zwalniam sie i wyszedlem sam na kantyne do mojego kolegi co wczesniej go zwolnil, ja sie nie dam poniewierac przez holenderskie scierwo,co sie okazalo ze te scierwo to wspolwlasciciel agencji Efficiënt@work imie typa --JAN-- z tego co chlopaki gadali ma on czarny pas w karate,hehe mnie to nie interesowalo tylko nie chce sobie robic przez typa brudu, chlopaki mowili ze on napitala amfetamine zeby szybko robic i wtedy byl na zjezdzie i moze dlatego tak sie przypitalal do ludzi ale ja naleze do osob ktore sobie na to nie pozwola i wolalem odejsc niz robic szmate z siebie,wracajac do tematu bylo nas juz w kantynie dwie osoby i po jakies pol godziny doszedl jeszcze jeden osobnik twierdzacy ze nie ma juz sil takim tempem robic gdyz nie zrobil im 3 pazy ani nie bylo jedzenia wiec tak we trzech czekalismy do 20 00 az skonczo chlopaki prace a pozniej gdzies w okolicach 22 30 bylismy w naszym domu w delft, jeden z nas nie mial na powrot do pl wiec na drugi dzien wrocil do tego obozu pracy ,dostajac opieprz no ale robił a czy robi niewiem nie interesi mnie to ,wiem ze ja na taka poniewierke sie nie pisze,na drugi dzien zadzwonilem do pani koordynator pani Ani w sprawie pracy na innych szklarniach ,tam gdzie nie ma Jana zmazanego czlowieka nie majacego podejscia do nowych pracownikow z polski, lecz ona na to ze nie ma pracy na innych szklarniach oprocz pracy przy cebulkach kwiatowych,to inaczej mowiac pomieszkalem u nich tydzien i zjechalem do polski , malo tego jadac do nl mialem fona w sprawie pracy przy skrecaniu wozkow , w miejscowosci groningen ,proponowali mi tam 8.60 brutto 220 na tydzien a pojechalem na te zjebane cebulki za 8.70 a 200 na reke juz na tydzien heh czyli juz widzicie jaki pech mnie dopadl , dzwonilem we wtorek do haarlem w sprawie tej pracy przy skrecaniu wózków ale niestety byl juz komplet wrrr,życie depcze wyobraznie , mysle ze mi cos sie uda w najblizszym czasie dostac nowego ,pozdrawiam was forumowicze.
Opowiem wam po krótce moia historie z biurem Efficient@work ich stronka to : www.efficientatwork.nl/uitzendwerk.html , dostałem od koordynatorki pani Ani namiar na domek w miejscowosci delft ,3km od Den Haag ,wiec byłem zadowolony ze wyruszam w podróz do nederlandów w ramach pracy ,szczegówlnie w zimowym okresie w którym najtrudniej jest o prace ,teraz tak, po dojezdzie do owego domku przeraziłem sie widzac że w domku jest 16 osób i przy tym tylko jedna łazienka na pierwszym pietrze i na parterze tylko kibelek bez łazienki,o dojeżdzie słuzbowym busem po pracy czy z domku do sklepu po zakupy możesz zapomnieć zostaje ci z buta pół godziny drogi do sklepu,kary za byle co np ,przestawienie mebli 50euro, kuchnia jako taka ,popękane sciany boczne i slady po czyms przypalonym na suficie ,ale mniejsza z tym , miałem jechać wraz z innymi osobami do pracy przy rwaniu cebulek amarylisów wiec powiedziano mi ze wyjazd bedzie o 3 30 nad ranem a praca w belgii w miejscowosci Antwerpia , po wstawniu rano i zjedzeniu konserwy turystycznej smiglem do busa ktory po nas przyjechal i dalej w podróż która trwała dosć długo bo prawie w jedna strone 2godziny ,bus nasz jechal od razu za holendrem o imieniu Jan (współwłaściciel firmy ,pracował znami, dla mnie osoba psychiczna z rasistowskim podejściem do ludzi nowo przybyłych), po dojezdzie juz do szklarni w Antwerpii rozładowalismy wózki z przyczepki która wióżł za soba rzekomy pan Jan, wszystko wygladało spokojnie do czasu gdy weszlismy już do szklarnii i mielismy rozpocząć prace, jak juz doszlismy do rzadków z cebulkami aralisów zaczęło się,holender Jan który tylko z nami pracował podobierał pary i heja ,zaczoł krzyczeć po holendersku do nas że my ten rzadek juz zaczynac a tamci tamten, mi przyszlo robić z kolesiem troche przy kosci który juz tam pracował rzekomo tydzien i na samym wstepie powiedzial mi ze zaraz sie zacznie ,ja mówie do niego co a on mówi popatrz, ten holender o imieniu Jan zrobil sie agresywny zaczol wrzeszczec na nas po holendersku ,huk wie oco mu chodzlo ja nierozumialem, rwał obok nas mlodych, rwiemy zapitalamy na maxa az pot po jajach splywa a on do nas podchodzi i w jednej chwili uderze w reke moiego kolege który pracyje obok mnie , a ja juz sobie w tym wlasnie momencie pomyslalem gdzie ja kur.... trafilem do obozu pracy ,na jakies 30minut zrobil sie spokoj ,ale to tylko przejsciowo bo slychac bylo z innej rzadki kwiczenie tego zlamasa Jana na jakiegos polaka ,bo oprocz niego z nami nie było nikogo,tempo pracy jakie narzucał to motorek ,nie szlo za nim nadąrzyc ,chociarz staralismy sie z kolega jak mozna ni huka nie doszlismy do jego tempa i wziol nas z pol rzadku a potem rzadek, po jakis 6 godzinach zaczelo sie narzekanie mojego kolegi na kregoslup i nogi , nie mogl sie podniesc a ciagla praca w pozycji na schylka była masakra ,wiec chwilke sie podniosl a tu nagle w jego strone cisniety zostal cebulka wiatowa w noge przez Jana tego holendra tylko za to ze wstaw w rzadce na 3 secundy zeby ulzyc kregoslupowi,strasznie mi sie to nie podobało0 wyczulem wtedy wielki rasizm do polakow przez tego Jana i zaczoł sie drzec na niego zeby nie wstawal tylko zapitalal na schylka albo na kolanach ,pomagalem jak moge nawet zbieralem z jego strony cebuli(waga od 1kg-5kg) zeby go troche odciazyc , nic nie pomaqalo bo po jakiesj 15 00 moj kolega stwierdzil ze zapyta sie Jana czy moze chwile odpoczac na kantynie bo nie wytrzyma juz bolu kregosłupa a tamten mu na to powiedzial ze zwalnia go ,o wyjściu do toalety nie było mowy w czasie pracy, nawet ktos się zapytał i dostał opieprz,wiec kolega poszedl na kantyne i zostawil mnie samego w niedokonczonym rzadku ktory sam skonczylem do godziny 17 15 i sie zaczelo zbieranie cebulek przez nas wyrwanych do skrzyn i wtedy wlasnie doszlo do moiego zwolnienia gdyz zaczol sie do mnie dopierdalac do tego zeby skrzynke z nim postawic na podescie wozku z ktorego jeszcze nie bylo zdietej pelnej skrzynki ,polozony mialem sweter tam na wozku a Jan zlapal i cisnoł nim na ziemie ,wiec podniosło sie cos wemnie i zapytalem go po angielsku czy ma jakis problem do mnie a on mowie ja i cos tam po holendersku ja mu na to finish arbaith -ze zwalniam sie i wyszedlem sam na kantyne do mojego kolegi co wczesniej go zwolnil, ja sie nie dam poniewierac przez holenderskie scierwo,co sie okazalo ze te scierwo to wspolwlasciciel agencji Efficiënt@work imie typa --JAN-- z tego co chlopaki gadali ma on czarny pas w karate,hehe mnie to nie interesowalo tylko nie chce sobie robic przez typa brudu, chlopaki mowili ze on napitala amfetamine zeby szybko robic i wtedy byl na zjezdzie i moze dlatego tak sie przypitalal do ludzi ale ja naleze do osob ktore sobie na to nie pozwola i wolalem odejsc niz robic szmate z siebie,wracajac do tematu bylo nas juz w kantynie dwie osoby i po jakies pol godziny doszedl jeszcze jeden osobnik twierdzacy ze nie ma juz sil takim tempem robic gdyz nie zrobil im 3 pazy ani nie bylo jedzenia wiec tak we trzech czekalismy do 20 00 az skonczo chlopaki prace a pozniej gdzies w okolicach 22 30 bylismy w naszym domu w delft, jeden z nas nie mial na powrot do pl wiec na drugi dzien wrocil do tego obozu pracy ,dostajac opieprz no ale robił a czy robi niewiem nie interesi mnie to ,wiem ze ja na taka poniewierke sie nie pisze,na drugi dzien zadzwonilem do pani koordynator pani Ani w sprawie pracy na innych szklarniach ,tam gdzie nie ma Jana zmazanego czlowieka nie majacego podejscia do nowych pracownikow z polski, lecz ona na to ze nie ma pracy na innych szklarniach oprocz pracy przy cebulkach kwiatowych,to inaczej mowiac pomieszkalem u nich tydzien i zjechalem do polski , malo tego jadac do nl mialem fona w sprawie pracy przy skrecaniu wozkow , w miejscowosci groningen ,proponowali mi tam 8.60 brutto 220 na tydzien a pojechalem na te zjebane cebulki za 8.70 a 200 na reke juz na tydzien heh czyli juz widzicie jaki pech mnie dopadl , dzwonilem we wtorek do haarlem w sprawie tej pracy przy skrecaniu wózków ale niestety byl juz komplet wrrr,życie depcze wyobraznie , mysle ze mi cos sie uda w najblizszym czasie dostac nowego ,pozdrawiam was forumowicze.