nic...
Idą Polak, Rusek i Niemiec przez pustynię. Upał, skwar, pragnienie. Są już na skraju wyczerpania, gdy zauważają przed sobą oazę, a w niej małą świątynię. Na świątyni transparent "Dajemy jeść i pić, ale ucinamy klejnoty". Rusek sie przełamał, wszedł. Z wnętrza wydobył się krótki wrzask, a po pewnym czasie ze środka wyszedł najedzony Rusek. Drugi przełamał się Niemiec. Wszedł do środka, a uszu Polaka doszły długie i bolesne jęki, zawodzenia. Po paru minutach jęki ustały, a po dłuższym czasie wyszedł Niemiec zadowolony. Polak w końcu przełamał się, wchodzi do świątyni. Wita go kobieta w habicie.
- Czytał Pan napis na transparencie? - pyta się Polaka.
- Tak.
- To muszę Pana powiadomić, że ucinanie klejnotów odbywa się według zawodu, w jakim pracuje delikwent. Ivan jest rzeźnikiem, więc ucieliśmy mu szybko, tasakiem do mięsa. Hans jest tokarzem, więc ... to trochę bolało. Zgadza się Pan?
Polak wybucha śmiechem.
- Co tak Panu do śmiechu? - pyta się zdziwiona zakonnica.
- Bo ja pracuję w fabryce lizaków.
ale w tej sytuacji nie chciałabym się znaleźć w "twojej" pozycji