Jako naczelny hipokryta MN, byłbym skłonny przypuszczać Belcia, że to raczej obyczajowość niż hipokryzja i również nijak się ma do słabości.
I raz jeszcze ośmielę się poddać w wątpliwość Twój rzekomy ateizm. Przyznam wprost, iż trącisz mi raczej agnostyczką, jeśli mogę być kreatywnie szczery
W takiej Irlandii na ten przykład, podczas imprez jak chrzty, komunie etc, wielu ateistów czy innej krwi niewiernych celebruje ten moment z rodzinami.
Ksiądz, ojciec, czy pastor przed przystąpieniem do procedury ciałożarcia chrystusowego uderza w te słowy:
"wiem, że jest z nami wielu ateistów, osoby niewierzące, jast mi niezmiernie miło widzieć was między nami. Proszę podchodzić do sakramentu komunii wraz ze swoimi rodzinami, ale proszę skrzyżować swoje ręce na piersi, w ten sposób wszyscy unikniemy niezręcznych sytuacji, a ja będę mógł was pobłogosławić..."
Wtedy cały zgromadzony kolektyw rusza przed ołtarz i w takich szczególnych sytuacjach, tych ze skrzyżowanymi ramionami wcale nie ma tak mało! Rzekłbym z dość czystym sumieniem, że raz na kilka osób, wrażenie jest jakby to była spora rzesza, trudno to dokładnie ocenić (zwłaszcza kiedy wizyty w pełnych świątyniach są skrajnie akcydentalne, w pustych chociaż można foty trzepać) bowiem niewierni rozproszeni są pomiędzy wiernymi ale i tak widać, że siła ich!
Nas!
Skrzyżowanych ramionalnie...
Także rozumiesz, że taka własna obyczajowość w połączeniu z pewną jednak tradycją (bowiem odrzucając religię pragnę odrzucić dogmat, ale nie inne rzeczy, których odrzucanie miałoby złe skutki na płaszczyźnie obyczajowo-kulturowej i albo przede wszystkim społecznej) pozostawia daleko z tyłu nasze przekonania, światopogląd zdaje się tracić swoją ważność w chwilach, bardziej namacalnych. To tam właśnie ukryty jest sens życia, bo przecież nie w najmądrzejszych rozmyślaniach...
Przykład Irlandii jest o tyle wymowny, że odbywa się to w sposób tak naturalny i swobodny, że nikt nie zwraca na to właściwie uwagi. To wymaga wiele akceptacji z obu stron rzecz jasna, ale Irlandczycy raczej dobrze sobie z nią radzą, zwłaszcza, że to wciąż niejako kultura niszowa. Pewnie właśnie na tym lokalnym smaczku polega jej siła i pewnie dlatego tak dobrze się sprzedaje!
Nie patrzcie tylko państwo w stronę Dublina czytając te słowa, Dublin to Europa, reszta to Irlandia...
W każdym razie zdolności akceptacji nam polakom jeszcze sporo brakuje względem przeciętnego Irysa...
podchwytując jednak wątek hipokryzji...
Otóż hipokryzja to jest ta zła królowa, o której nigdy nie mówimy, bo nie chcemy o niej słyszeć!
Hipokryzję najtrudniej spostrzec bowiem ukrywa się najlepiej spośród wszystkich przywar i manipuluje nami absolutnie doskonale, a ten kto szuka jej u innych, jest największym hipokrytą...