Budde wielokrotne pytano, czy istnieja bogowie, dobre i zle duchy, swiat nadprzyrodzony. Poniewaz unikal odpowiedzi, przypierano go do muru pytajac, dlaczego milczy. Wyjasnil wowczas, ze zastanawianie sie nad tymi problemami przypomina zachowanie czlowieka trafionego strzala, ktory zamiast ja wyjac, chce sie koniecznie dowiedziec kto strzelal, dlaczego, jak wygladal, z jakiego pochodzil rodu. Zanim ranny pozna prawde, umrze. Tak samo musza sie skonczyc rozwzania o bogach. Niektorzy zamiast tracic na to czas, wola skupic sie na doskonaleniu samego siebie - no i chwala im za to. Ale jesli ktos aktualnie czuje sie powiazany do czegos wyzszego, to dlaczego ma udawac, ze tego nie ma? Moim zdaniem w religii nie ma nic zlego, dopoki nie krzywdzi ona innych, dopoki nie " nawraca ". Kazdy sam powinien wiedziec, czy wierzy, czy nie, a jesli tak - to w co.