Kilka dni temu znajomy znajomej znajomego itp itd zaproponował mojemu bratu i jego koledze robotę pod Rotterdamem na plantacji pomidorów (szklarnie). Postawił warunek, że muszą mu się dołożyć do benzyny ok 270 zeta. Wczoraj tj. 8 lutego po 24-ro godzinnej jeździe wysadził ich gdzieś pod jakimś blokiem w Rotterdamie i kazał czekać, bo on jedzie do szefa i zaraz wróci z kluczami do mieszkania. Czekali na mrozie zmęczeni niedospani i zmarznięci ok 2 godzin. Koleś nie odbierał telefonów. Więc z wielkimi torbami postanowili odnaleźć jakiś komisariat. Złożyli zeznania i opuścili posterunek, bo policja rozłozyła ręce wysyłając ich do Hagi do ambasady/konsulatu. Dziś rano dotarli do Hagi. W ambasadzie powiedzieli że tylko jeśli rodzina przysle im kasę to można ich odesłać do domu... Z tego co mi wiadomo to procedura powinna wyglądać inaczej. Ale mniejsza o to. Piszę bo proszę Was kochani o pomoc - oni poprostu potrzebują gdzieś się zagrzać w tym obcym dla siebie mieście, choćby po to żeby zacząć myśleć i funkcjonować. Mają mało kasy, bo w nocy jeszcze im dołożyli karę w pociągu. Więc jeśli możecie w jakikolwiek sposób im pomóc - oto Holenderski numer brata: +31 684 921 291. Brat ma na imię Marcin, jest razem z kolegą Rafałem. Pojechali do pracy... ktoś ich zrobił w jajko, gardło mi sie zaciska gdy to piszę, sama jestem po nieprzespanej nocy, boję się o nich. Marcin jest ojcem dwóch pieknych dziewczynek - Karinki i Martynki, Karinka jeździ na wózku inwalidzkim, w tej chwili opiekuje się nią mama - żona Marcina -Kasia.
Zupełnie nie rozumiem, jak rodak rodakowi mógł zgotować taki los....
Piszę chaotycznie, bo pierwszy raz w życiu zwracam się o taką pomoc na forum i zupełnie nie wiem co napisać.
Pomóżcie proszę
Jeszcze raz numer Marcina: +31 684 921 291
Dziekuję
Gosia
Zupełnie nie rozumiem, jak rodak rodakowi mógł zgotować taki los....
Piszę chaotycznie, bo pierwszy raz w życiu zwracam się o taką pomoc na forum i zupełnie nie wiem co napisać.
Pomóżcie proszę
Jeszcze raz numer Marcina: +31 684 921 291
Dziekuję
Gosia