Adamm- chciales o smakach? Wiec zaczynam
Nielubiany grysik, szpinak, marchewka gotowana z groszkiem, pyszny syrop malinowy, dżem truskawkowy domowej roboty, czy ruskie pierogi - okazuje się, że najlepiej pamiętamy smaki dzieciństwa i to właśnie na nich opieramy swoje preferencje kulinarne. Słynne zdanie inżyniera Mamonia z "Rejsu" Marka Piwowskiego, że "ludzie najbardziej lubią piosenki, które już znają" można odnieść również do naszych smaków kulinarnych.
Pierwsze odruchy będące reakcją na jakieś danie, mają korzenie w naszej przeszłości. I z pewnością coś w tym jest, że nadal krzywimy się na te potrawy, które kojarzą nam się z czymś, co często po prostu musieliśmy jadać w dzieciństwie (z braku dostępności innych produktów lub też z faktu, iż wmawiano, że coś jest dla dziecka zdrowe, a dyskusji o smaku nikt wtedy nie prowadził) i wciąż uśmiechamy się w restauracji na danie w karcie menu, które budzi nasze skojarzenia np. z ciepłą atmosferą świąteczną (bywa śmiesznie, gdy na makowiec w cukierni reagujemy niewytłumaczalną chęcią zakupienia ogromnego kawałka, choć jeszcze przed wyjściem z domu zjedliśmy dwa ogromne desery), a najprostsze na świecie danie, czyli makaron ze świeżymi truskawkami, odrobiną cukru i śmietanki (czy sera białego), poprawia nam humor na resztę dnia. Warto pamiętać o tym gdy mowimy o smaku - całkiem poprawne wydaje się nawiązywanie do naszych preferencji z przeszłości i tego, co kochaliśmy, gdy byliśmy dziećmi. To w dużym stopniu opiera się o lokalną kuchnię, bo przecież w historii danego miejsca są smaki, które pamiętamy - kochamy lub nienawidzimy.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której chciałabym wspomnieć przy tej okazji.. bo przecież wydawałoby się, że takie podejście zamyka drogę na próbowanie nowych smaków, a wręcz dyskwalifikuje część potraw i z góry oznacza konkretną reakcję na nie (dla mnie kiedyś ogromną traumą był grysik w przedszkolu - gdy go nie zalałam toną syropu malinowego, potrafiłam narobić kucharkom sporo kłopotu i w efekcie i tak go nie zjadałam). W kilku książkach pojawiła się teoria, że nasze smaki zmieniają się.. co 7 lat. Coś, czego nie lubiliśmy w danej chwili, po takim czasie może okazać się naszym ulubionym daniem. A to, co uwielbialiśmy jadać regularnie, nagle odsuwa się na dalszy plan. Właśnie dlatego, gdy spotykam się z reakcją kogoś znajomego, na pytanie, czy ma ochotę np. na szpinak na grillowanych pomidorach i słyszę, że "ja nie znoszę szpinaku" zawsze pytam - a kiedy ostatni raz go próbowałeś? I okazuje się, że albo bardzo dawno, albo - co bywa dużo bardziej zaskakujące - wcale.
Tylko gdzieś w głowie jest zapisane, że danej rzeczy z jakiegoś powodu nie lubię, ale raczej z założenia, niż z faktu. I zachęcam do próbowania, bo nie tylko otwartość na smaki ma znaczenie, ale również fakt, iż z roku na rok zmienia się kuchnia, poszerza horyzont przypraw, sposobów gotowania, aranżacji posiłków i dzięki temu to, co kiedyś było dla nas tylko zwykłym elementem dania, dziś może smakować zupełnie inaczej. Dlatego właśnie zachęcam do próbowania i wyrabiania sobie nowego zdania na dane smaki. Uwierzcie mi, że warto!
Zaczynam od smaków...ciąg dalszy nastąpi.....
Nielubiany grysik, szpinak, marchewka gotowana z groszkiem, pyszny syrop malinowy, dżem truskawkowy domowej roboty, czy ruskie pierogi - okazuje się, że najlepiej pamiętamy smaki dzieciństwa i to właśnie na nich opieramy swoje preferencje kulinarne. Słynne zdanie inżyniera Mamonia z "Rejsu" Marka Piwowskiego, że "ludzie najbardziej lubią piosenki, które już znają" można odnieść również do naszych smaków kulinarnych.
Pierwsze odruchy będące reakcją na jakieś danie, mają korzenie w naszej przeszłości. I z pewnością coś w tym jest, że nadal krzywimy się na te potrawy, które kojarzą nam się z czymś, co często po prostu musieliśmy jadać w dzieciństwie (z braku dostępności innych produktów lub też z faktu, iż wmawiano, że coś jest dla dziecka zdrowe, a dyskusji o smaku nikt wtedy nie prowadził) i wciąż uśmiechamy się w restauracji na danie w karcie menu, które budzi nasze skojarzenia np. z ciepłą atmosferą świąteczną (bywa śmiesznie, gdy na makowiec w cukierni reagujemy niewytłumaczalną chęcią zakupienia ogromnego kawałka, choć jeszcze przed wyjściem z domu zjedliśmy dwa ogromne desery), a najprostsze na świecie danie, czyli makaron ze świeżymi truskawkami, odrobiną cukru i śmietanki (czy sera białego), poprawia nam humor na resztę dnia. Warto pamiętać o tym gdy mowimy o smaku - całkiem poprawne wydaje się nawiązywanie do naszych preferencji z przeszłości i tego, co kochaliśmy, gdy byliśmy dziećmi. To w dużym stopniu opiera się o lokalną kuchnię, bo przecież w historii danego miejsca są smaki, które pamiętamy - kochamy lub nienawidzimy.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której chciałabym wspomnieć przy tej okazji.. bo przecież wydawałoby się, że takie podejście zamyka drogę na próbowanie nowych smaków, a wręcz dyskwalifikuje część potraw i z góry oznacza konkretną reakcję na nie (dla mnie kiedyś ogromną traumą był grysik w przedszkolu - gdy go nie zalałam toną syropu malinowego, potrafiłam narobić kucharkom sporo kłopotu i w efekcie i tak go nie zjadałam). W kilku książkach pojawiła się teoria, że nasze smaki zmieniają się.. co 7 lat. Coś, czego nie lubiliśmy w danej chwili, po takim czasie może okazać się naszym ulubionym daniem. A to, co uwielbialiśmy jadać regularnie, nagle odsuwa się na dalszy plan. Właśnie dlatego, gdy spotykam się z reakcją kogoś znajomego, na pytanie, czy ma ochotę np. na szpinak na grillowanych pomidorach i słyszę, że "ja nie znoszę szpinaku" zawsze pytam - a kiedy ostatni raz go próbowałeś? I okazuje się, że albo bardzo dawno, albo - co bywa dużo bardziej zaskakujące - wcale.
Tylko gdzieś w głowie jest zapisane, że danej rzeczy z jakiegoś powodu nie lubię, ale raczej z założenia, niż z faktu. I zachęcam do próbowania, bo nie tylko otwartość na smaki ma znaczenie, ale również fakt, iż z roku na rok zmienia się kuchnia, poszerza horyzont przypraw, sposobów gotowania, aranżacji posiłków i dzięki temu to, co kiedyś było dla nas tylko zwykłym elementem dania, dziś może smakować zupełnie inaczej. Dlatego właśnie zachęcam do próbowania i wyrabiania sobie nowego zdania na dane smaki. Uwierzcie mi, że warto!
Zaczynam od smaków...ciąg dalszy nastąpi.....