Ja zdaje sobie sprawe z faktu ze ten watek dotyczy polskich sklepow, ale poruszyles ciekawa
kwestie a mianowicie znalezienie "swojego miejsca" w NL bo jak juz wspolnie doszlismy tu do wniosku ze jednak malo jest polskich miejsc sprzyjajacych szeroko pojetej integracji, ale przeciez nic na sile.
Kilka lat temu odkrylem Loosdrechtse Plassen i wyspy. Wiadomo zima jest jaka jest ale od wiosny do zamarzniecia jezior weekendy spedzam na jednej z wysp i mam to czego szukalem. Jedynymi halasliwymi sasiadami sa kaczki, gesi i inne ptactwo wodne co mi zupelnie nie przeszkadza. Przyznam ze wedkuje ale ryby wracaja z powrotem do wody poniewaz nie chce powielac stereotypu ze Polaka nad woda mozna poznac po tym ze ma wedke a obok lezy reklamowka i cos sie w niej rusza
Jednak Holenrzy podchodza do wedkarswa bardziej etycznie.
Ciezko mi sie zmusic do porannego biegania ale bywaly weekendy gdzie w niedziele licznik kilometrow na rowerze wskazywal powiedzmy 150 czy wiecej kilometrow bo trzeba przyznac ze jest tu wiele ciekawych tras.
Do czego zmierzam. Sadze ze dobra recepta na lepsze samopoczucie jest znalezienie balansu pomiedzy praca a czasem wolnym a wybor pomiedzy traceniem czasu po knajpach i powiedzmy wyprawa chocby na jedna z wysp na polnocy jest dla mnie oczywisty. Temat rzeka i kazdy sam decyduje jak spedza wolny czas ale podejrzewam ze jednym ze zrodel "chlania na umor" jest wlasnie brak innych zajec, tesknota za krajem, rodzina i stres zwiazany z zyciem w zupelnie innych realiach itd. itd. Kazdy sobie rzepke skrobie ale ja mam tylko mala prosbe do "sezonowcow". Wy kiedys wrocicie a ci ktorzy zdecydowali sie tu osiedlic na stale beda ofiarami stereotypu Polaka pijaka i zlodzieja. Czy warto?