Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Prawdopodobnie zwycięskie 175 dni - Holandia


()
Początkujacy
Krzyczę głośno i pełnym gardłem - Witajcie Forumowicze!!!
Tak naprawdę nie wiem od czego zacząć i co uznać za najważniejsze. Szczęśliwa skołatana głowa nie jest wstanie podałać temu wyborowi. Jednak to chyba jest najważniejsze i pod każdym względem pierwsze. PODZIĘKOWANIA.
Napewno nie stać mnie na żadne wymyślne i wyniosłe słowa - jestem zwykłym prostym człowiekiem, który wdzięczność zamyka w tym "wyświechtanym" słowie DZIĘKUJĘ, słowie, które nauczyła mnie mama i nauczyła znać jego wartość. A więc DZIĘKUJĘ. Powoli. Wiem, że teraz pytacie - komu i za jaką przyczyną te podziękowania? Dziękuję wszystkim forumowiczom, którzy zabrali głos w dyskusji z początków tego roku pt "WYROK". Wybaczcie. Wszystkim Wam należą się słowa mego szczerego podziękowania. Jednak nie sposób uczynić z tej strony niekończącej się wyliczanki. Nie mogę jednak oprzeć się temu aby nie wspomnieć o tych, którzy dyskutowali ze mną w tych ciężkich i przykrych dla mnie dniach. Dziękuję Ci Violetto Wiedzmo Adammie. Wybaczcie nie potrafię nic innego szczerze tak po zielonogórsku dziękuję.
W piątek 18 czerwca o godzinie 13.20 po 175 dniach wędrówki po trzech klinikach zrobiłem pierwsze kroki poza szpitalnym budynkiem. Te 175 dni to dni, które upłynęły od dnia kiedy zapoznałem się z treścią "wyroku" odnoszącego się do mego stanu zdrowia. Było to dokładnie w poniedziałek 4 stycznia o godzinie 13.00. Reakcja moja w pierwszych momentach była praktycznie żadna. Najzwyczajniej w świecie nie zrozumiałem tego i nie dotarło to do mnie. Wyszedłem z gabinetu lekarskiego ze spokojem udałem się do sali szpitalnej, w której przebywałem. Wziąłem paczkę papierosów i zszedłem na dół aby w spokoju delektować się nałogiem. Stojąc w miejscu przeznaczonym na palenie papierosów zaciągałem się z lubością dymem mego "westa" i przypatrywałem się tym, którzy przychodzili i wychodzili ze szpitalnego gmachu. Może to dziwne, ale naprawdę nie myslałem o niczym. Wszystko co działo się wokół mnie było jakieś dziwnie odległe i nie realne. Dzisiaj już nie wiem ile to trwało z tego amoku wyrwały mnie słowa pielęgniarki, która przyszła zawołać mnie na oddział. Okazało się, że jestem przenoszony na inny oddział, gdzie natychmiast rozpoczęły się jakieś - w tamtym czasie nie zrozumiałe dla mnie - gorączkowe ruchy wokół mojej osoby. Podłączanie kroplówek jakichś dziwnych aparatór i monitorów. Kiedy ta gorączkowa krzątanina wokół mego łóżka ustała i pozostałem sam ze sobą zacząłem rozmyślać nad tym co powiedziano do mnie w gabinecie lekarskim. Powoli do mnie docierało to, że coś zaczyna się kończyć. Jednak tak naprawdę nie mogłem tego wszystkiego zrozumieć. Nie docierał do mojej zwariowanej głowy sens wypowiedzianych pod moim adresem słów. Tak naprawdę sens wszystkiego zrozumiałem dopiero po kilku dniach. Byłem wśiekły na sibie, że wiele spraw i problemów pozostawiłem nie załatwionych i tym samym obarczam innych. Pomimo tego, że uchodzę za człowieka wariacko odpornego na wszystkie przeciwności losu. Za człowiek podobno twardego. Najzwyczajnej w świecie rozkleiłem się jak dziecko. Wiele godzi w ukryciu pod szpitalną kołdrą przepłakałem. Nie wiem czy było to powodowane żalem strachem czy też rozpaczą. Zrozumiełem jednak, że żal płacz i rozpacz niczego nie zmieni. Stary koń ale rozpocząłem naukę pogodzenia się z sytuacją. Postanowiłem, że pozostanę do końca tym kim byłem przez cały czas. Stało się i trudno. Postanowiłem nikogo nie obarczać swym problemem. Pozostałem sam ze sobą. Wszyscy którzy się mną w tym czasie zajmowali spoglądali na mnie z wielkim zaskoczeniem. Mówiono, że ja tak najzwyczjniej nie zdaję sobie sprawy z powagi sytuacji w jakiej byłem. To było ich zdanie a ja wiedziałem swoje. Ja tak najzwyczajniej pozostałem sobą. Nie oznacza to, że poddałem się, ale nie znając sposobu walki pogodziłem się z całą sytuacją. Tak mi się dzisiaj szczęśliwie otworzyłem dyskusję na forum pt "Wyrok". Wypowiedziałe swoje zdanie na ten temat i jak się okazało był to znaczący zwrot. Otrzymałem od Was wiele słów otuchy. Zachęcenia do walki i nie poddawania się. Cięko jest zliczyć wszystkie e-maile esemesy, które do mnie docierały. To było wspaniałe jednak było to także przyczyną żalu, który w końcu zaczął do mnie docierać. Wracały wspomnienia, wracały marzenia i dręczące pytanie - czy naprawdę nie ma innego wyjścia? Odbyłem bardzo długą rozmowę z lekarzami i psychologami. Ich praca i wspólne z nimi rozmowy spowodowały to, że poddałem się. Poddałem się w tym sensie, że odstąpiłem od swego uporu. Najbardziej w tym pomogły mi Wasze słowa. Zgodziłem się z propozycją "fachowców" i poddałem się operacji. Pamiętam dokładnie ten pierwszy mój wjazd na salę operacyjną. Nie zgodziłem się na przyjęcie żadnych leków wspomagających proces usypiania. Uważałem że wszystko co się dzieje wokół mnie musi odbywać się w pełnej mojje świadomości. Leżąc już na stole operacyjnym spotkałem się z czymś takim, że cały zespół operacyjny przygodtowany do przeprowadzenia operacji podchodzi do delikwaenta wita się i przedstawia oraz wyjaśnia swoją rolę. Jedno co potrafiłem w tamtym momencie rzobić to powiedziałem w swoim języku ojczystym - nie dam się zarżnąć. Usypiała mnie akurat anastaziolog Polka. Przeszedłem tych operacji pięć. Ostatnią w poniedziałek 14 czerwca i dla podkreślenia tego, że zwyciężyłem wszystko co było złe już w cztery godziny po operacji stałem na własnych nogach. Mało tego już w kilka godzin jeszcze nie wpełni świadomy telefonicznie rozmawiałem z Violą. Jest zaskoczeniem dla wszystkich, którzy wokół mnie się krzątali ten zwrot w moim stanie zdrowia. Podobno zaprzeczyłem wszystkim teoriom książkowym. Nikt nie jest w stanie tego racjonalnie wytłumaczyć co to się stało, a ja twierdzę jedno chce mi się po prostu żyć i zawsze chciało. Nie powiem, że borykając się ze swoją sytuacją nie zazdrościłem ludziom zdrowym. Z żalem mówiłem sam do siebie dlaczego właśnie ja. Ale to chyba normalne w takiej sytuacji. Nie wstydzę się tego, ale tak po prostu zazdrościłem. Dzisiaj już jest zgoła inna sytuacja. Mój zwariowany charakter potrafił mi wszystko zwalczyć i przetrwać. Dzisaj z wielką radością i ochotą każdemu podpowiem jak walczyć o swoje jutro i swoje przetrwanie. Stało się tak dzieki Waszej wirtualnej pomocy. Nigdy tego nie zapomnę. Dziękuję, pozdrawiam i tak najnormalniej ściskam.
Zgłoś wpis
85 Postów
Marta U
(sagowska)
Gaduła
Pieknie to napisales! Trzymaj sie i obys tych sal operacyjnych juz nie musial ogladac Pozdrowienia
Zgłoś wpis

()
Początkujacy
tornado nie cierpie czytac!!!! ale przeczytalam

czegos brakowalo w twoim tekscie.
kiedys zwrocili mi na to uwage holendrzy, kiedy to ja bylam wdzieczna "calemu swiatu" za moje wspaniale zycie a slowo dziekuje nie wydawalo mi sie odzwierciedleniem tego co chce zeby wiedzieli
wtedy ktos powiedzial mi "wszystko co sie dzieje zaczyna sie dziac od samego siebie. to jaka jestes wplywa na reakcje ludzi, ktorych poznajesz i dostajesz od nich pomoc ....
rozumiesz przekaz prawda?

dlatego chce to i tobie przekazac.
powinienes byc z siebie przedewszystkim dumny ze znalazles cos co ci pomoglo. nikt za ciebie by tego tematu tu nie wstawil (a juz napewno nie z takim efektem) to przede wszystkim ty pomogles sobie.

pomogles sam sobie wiec nie zapomnij i sobie podziekowac
Zgłoś wpis

()
Początkujacy
Dzięki za pozdrowienia.
Zapewniam Cię, że już nie mam najmniejszego zamiaru oglądać ani też tam przebywać. 14 czerwca był ostatnim moim pobytem w sali operacyjnej. Tak jak w piosence "już nigdy" Pozdrawiam
Zgłoś wpis
1988 Postów

()
Latający Holender
Heeeey Tornado!

No, to teraz juz wiecej nam nie uciekniesz!

Pieknie i szczerze napisales o pokonaniu smiertelnej choroby i powrocie do zywych. Bo przeciez tak wlasnie bylo, prawda?
Nie zawsze piekne mysli ma czlowiek w takiej sytuacji, tyle ze nie kazdy sie do nich przyznaje.
Dzieki za podziekowanie ale zgadzam sie z Blondynka, ze to wylacznie sobie, swojej sile i wyjatkowej osobowosci zawdzieczasz zwyciestwo. Ja tam od poczatku w Ciebie wierzylam! I nie tylko ja!

A skoro juz powrociles - szykuj sie do nastepnej fazy! Bo pogoda ladna sie robi i grilla wielkiego kupilam na Twoja okolcznosc, jakby powiedzial Pawlak albo Kargul.
I zrobimy sobie maly zlot, ja pieke miesko a Ty zapraszasz gosci!

Dziubole wielkie!!!
Zgłoś wpis

()
Początkujacy
no to gratulowac powrotu do zdrowia. kazda zwycieska potyczka ze "szpitalnymi murami" to cos bardzo pozytywnego. to wszystkiego dobrego zycze na przyszlosc.
Zgłoś wpis
78 Postów
Barbara MC
(mexa35)
Gaduła
Ja powiem tylko tyle nie znam sprawy, nie uczestniczylam wczesniej w temacie ''wyrok'' , nie znam zadnej z osob ktora tu pisze , ale jak czytam cos takiego wierze , ze istnieja jeszcze ludzie przez duze L , a przed Toba Tornado chyle czola z dwoch powodow za odwage ,ze potrafiles sie otworzyc i za odwage ,ze po prostu dales rade .Fajnie ze jestes pozdrawiam
Zgłoś wpis

()
Początkujacy
TORNADO....powodujace m.in cyt. "druzgodzace zniszczenia,budynki o mocnej konstrukcji zrownane z ziemia, konstrukcje o slabych fundamentach przeniesione na znaczna odleglosc, samochody zamieniaja sie w pociski ...itd, itd, kto niby wiec mial ci podskoczyc co?
A bardziej powazniej to wielkie gratulacje i podziekowania i tak jak spiewaL Twoj notabene ziomek, o ile sie nie myle, Grzegorz Halama "JA WIEDZIALEM, ZE TAK BEDZIE , AHA AHA, JA WIEDZIALEM, ZE TAK BEDZIE..."
Trzymaj sie Jerzy i do szybkiego...
Zgłoś wpis
52 Posty
Arkadiusz W
(vadeer1)
Gaduła
GRATULUJE!!! - jesteś przykładem na to, iż wszystko jest możliwe, wystarczy "odrobina" silnej woli, chęć życia, no i przyjaciele - bo bez nich przecież pustym jest nasze życie. Raz jeszcze Gratuluję, życząc Wszystkiego Najlepszego, no i Zdrowia przede wszystkim!!! Pozdrawiam...
Zgłoś wpis
1988 Postów

()
Latający Holender
Adamm napisał:
TORNADO....powodujace m.in cyt. "druzgodzace zniszczenia,budynki o mocnej konstrukcji zrownane z ziemia, konstrukcje o slabych fundamentach przeniesione na znaczna odleglosc, samochody zamieniaja sie w pociski ...itd, itd, kto niby wiec mial ci podskoczyc co?
A bardziej powazniej to wielkie gratulacje i podziekowania i tak jak spiewaL Twoj notabene ziomek, o ile sie nie myle, Grzegorz Halama "JA WIEDZIALEM, ZE TAK BEDZIE , AHA AHA, JA WIEDZIALEM, ZE TAK BEDZIE..."
Trzymaj sie Jerzy i do szybkiego...


Ja tez wiedzialam, acha, acha!

A ze wszystko jest mozliwe, Vadeer, to fakt. Tylko trzeba miec przy sobie kogos tak oddanego, jak ukochana dziewczyna Jurka. Romka - cicha bohaterka, ktora poswiecila wszystko aby pomoc, byc i trwac.

Dziubole!
Zgłoś wpis


Bliżej nas