Byli przyjaciolmi, razem sie smiali, razem plakali, razem sluchali tej samej muzyki, potrafili przegadac caly wieczor i kawalek nocy i nigdy nie bylo im siebie dosyc...
pewnego razu zrobili sobie test na przyjazn, ona miala skoczyc z mostu a on mial podplynac na czas lodka i uratowac jej uposledzony tylek...proba bardzo ryzykowna, ale jak sie komus tak bardzo ufa to czemu nie....
no i skoczyla, nawet sie nie bala, bo ufala mu bezgranicznie, wczesniej nie poznala nikogo podobnego, byla pewna, ze nigdy jej nie zawiedzie.
faktycznie podplynal na czas - ufff jaka ulga!!! tylko ze zamiast podac jej reke, co juz wczesniej czynil z typowym dla siebie, niepowtarzalnym urokiem - on wzial wioslo i jeb*al ja tym wioslem porzadnie w leb. byla przerazona, nic z tego nie rozumiala. ale nie od razu poszla na dno - dobrze plywala i wiedziala jak utrzymac sie na wodzie nawet wtedy kiedy rece i nogi odmawiaja juz posluszenstwa ze zmeczenia.
krzyknela do niego: "co ty robisz"??? "zwariowales????"
on na to: "ekm , hmmmm...nie no sorry taki zarcik, dawaj tutaj to cie wyciagne"
glupi zarcik pomyslala, ale znala go naprawde dobrze i wiedziala, ze czasem mu odwala, byla pewna ze tym razem ja wyciagnie, wiec znowu podplynela do lodki....
nie wiem jak sie ta historia skonczyla, ludzie powiadaja, ze ona tak ciagle podplywa do tej lodki w nadziei, ze jej przyjaciel dotrzyma slowa, a on za kazdym razem wali ja w leb i zatapia, podobno juz nie raz polala sie krew....
czy w ogole istnieje cos takiego jak przyjazn damsko-meska???
pewnego razu zrobili sobie test na przyjazn, ona miala skoczyc z mostu a on mial podplynac na czas lodka i uratowac jej uposledzony tylek...proba bardzo ryzykowna, ale jak sie komus tak bardzo ufa to czemu nie....
no i skoczyla, nawet sie nie bala, bo ufala mu bezgranicznie, wczesniej nie poznala nikogo podobnego, byla pewna, ze nigdy jej nie zawiedzie.
faktycznie podplynal na czas - ufff jaka ulga!!! tylko ze zamiast podac jej reke, co juz wczesniej czynil z typowym dla siebie, niepowtarzalnym urokiem - on wzial wioslo i jeb*al ja tym wioslem porzadnie w leb. byla przerazona, nic z tego nie rozumiala. ale nie od razu poszla na dno - dobrze plywala i wiedziala jak utrzymac sie na wodzie nawet wtedy kiedy rece i nogi odmawiaja juz posluszenstwa ze zmeczenia.
krzyknela do niego: "co ty robisz"??? "zwariowales????"
on na to: "ekm , hmmmm...nie no sorry taki zarcik, dawaj tutaj to cie wyciagne"
glupi zarcik pomyslala, ale znala go naprawde dobrze i wiedziala, ze czasem mu odwala, byla pewna ze tym razem ja wyciagnie, wiec znowu podplynela do lodki....
nie wiem jak sie ta historia skonczyla, ludzie powiadaja, ze ona tak ciagle podplywa do tej lodki w nadziei, ze jej przyjaciel dotrzyma slowa, a on za kazdym razem wali ja w leb i zatapia, podobno juz nie raz polala sie krew....
czy w ogole istnieje cos takiego jak przyjazn damsko-meska???