Dobry temat, Tornado i na czasie
.
Ojej, mnie najbardziej utkwiły w pamięci Wigilie u Babci. Po Jej śmierci rodzina jakby się trochę rozpadła...
Ona trzymała swą małą, spracowaną i silną ręką wszystkich w kupie.
Gotowała doskonale! 12 potraw przygotowywała sama i były boskie! Po karpiu, kapuście z grzybami i jej specjałem, grzybkami w cieście, nas - dzieciaki - wysyłano do pokoju obok, bo starsi "musieli porozmawiać". Pamiętam, że akurat wtedy zawsze przychodził Mikołaj i niepostrzeżenie układał prezenty pod choinką
. Dziadek kiedyś go nawet widział i męczyłam go pytaniami jak wyglądał
.
Śpiewaliśmy kolędy, dziadek grał na banjo, babcia - raz do roku - wypijała wtedy kieliszeczek wódki. Na dwa razy
.
Atmosfera była ciepła, rodzinna, wspomnienia z okupacji i sprzed wojny. Oboje dziadkowie i stryjowie pochodzili z Warszawy. Wspomnienia o rodzinie...
I nasza ogromna radość z prezentów, błyszczące oczy, rumiane policzki
. Małe i duże paczki, spełnione marzenia... eh...
Myślę, że te święta z dzieciństwa smakowały najlepiej.