Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
testek

Urok świąt z czasów młodości - Holandia

Czytali temat:
........ ..... Krisu22 Adamczyk (7331 niezalogowanych)

()
Początkujacy
Najwspanialszy okres roku, okres świąteczny. chudną portfele, przybywa kilogramów w sylwetce, a cholera śniegu jak nie było tak nie ma. Może podyskutujemy na temat tego właśnie okresu za naszych młodzieńczych lat. Tylko proszę bez uprzedzeń typu żyd, musli czy mahomed. Spróbujmy - przecież potrafimy. Zapraszam
Zgłoś wpis
475 Postów
Patboy !!!
(Patboy)
Latający Holender
Jezeli chodzi o to co mi sie osobiscie kojazy z PL i swietami jest to ze tam kazdy gania robi zakupy,kobiety czyszcza te domy jakby niewiadomo co ,no i oczywiscie kolejk w sklepach.
Jak zucili Kawe,Banany I Pomarancze na te swieta to byla masakra w tych sklepach pamietam
Zgłoś wpis

()
Początkujacy
Tak Pat. Tak było. Przecież w tamtych latach za PRL to coś takiego jak pomarańcza, banan czy cytryna to odwiedzała nasz kraj właśnie tylko w okresie świąt. Ale trochę więcej o tamtych urokach - przynajmniej dla mnie wiecznie żywych - trochę póżniej.
Zgłoś wpis
55 Postów
Gaduła
A ja pamiętam, że w tamtych , dziecięcych jeszcze latach, gdy dostałem pod choinkę 20 tysięcy złotych polskich. O matko, ależ ja byłem bogatym człowiekiem! Wsystkich kolegów zaprosiłem na swoją własną kolację wigilijną i wtedy były 2 kurczaki z rożna ze sklepu za rogiem i oranżada była. Po banany nie chciało mi się stać w kolejce, więc sobie odpuściliśmy. Wkażdym razie wtedy chyba się troszkę inaczej żyło. Dorośli byli spokojniejsi (nie licząc gonitwy przedświątecznej oczywiście), qrcze, jakoś chyba było łatwiej. Nie wiem. Wtedy byłem dzieckiem.
Zgłoś wpis
551 Postów

()
Latający Holender
Ja pamietam snieg skrzypisacy i trzepanie dywanow no i moje maisto rodzime ehhh lezka mi sie w oku kreci .
A najbardziej mi sie pamieta szukanie choinki z dziadkiem , wpychanie siana pod obrus ehhh
no i 2 x prezenty 24.12 i 07.01 hehehehe radocha dla serca
Zgłoś wpis
37 Postów
To tylko Ona
(M^K)
Bywalec
I wspomnienia powróciły ach. Kiełbasa za piecem kaflowym się suszyła, szynka się wędziła...i oczekiwanie na kolacje wigilijną czując zapachy w całym domu...wtedy były takie rarytasy nie widziane cały rok... pamiętam jak dostałam czekolade , to dziennie po kosteczce jadłam, tak jak teraz są te adwentowe bombonierki..ech ..oczyma dziecka są święta inne niż już oczyma dorosłego..No i na koniec jak obyczaj stary każe..dla wszystkich tych znanych i nie znanych..

Niech świąteczne życzenia mają moc spełnienia, te całkiem błahe i te ważne te dostojne i te ciut niepoważne. Niech wszystkie się spełnią.
Spokojnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia!
życzy Kaśka..
Zgłoś wpis

()
Początkujacy
Ja pochodzę z tradycyjnej polskiej skromnej rodziny. Nie wstydzę się tego ale w czasie roku nie stać było rodziców na wiele wspaniałości, które wypełniały okres świąteczny. Gdy nadchodził grudzień to w naszym domu powoli wzrastała tzw gorączka świąt. Mama z Tatą z przeróżnych zakamarków wysupływali zaoszczędzone złotówki, aby dom i stół był naprawdę świąteczny. Na zawsze zapamiętałem dzień wigilijny, w którym na co dzień zapracowany Tata na podwórku przed domem oprawiał w stojak choinkę, a póżniej z wielką celebrą wnosił ją do pokoju i pozwolił nam dzieciakom ubierać to drzewko. Radość była podwójna z ubierania i oczywiście z tego, że pod tą choinką będą paczki. Na dzisiejsze czasy skromniutkie, ale jakie radosne. W paczce z trudem zdobyta pomarańcza, garść krówek i toffi kilka orzechów. tabliczka czekolady i chałwy, jakieś rękawiczki bądż nowy szalik. Kiedy dom wypełniał zapach smażonego karpia my gromadka rodzeństwa z nosami przytulonymi do zamarzniętej szyby w oknie wyglądaliśmy pierwszej gwiazdki bo to był sygnał, że siadamy do stołu i w końcu będą naszymi te leżące pod choinką paczki.
To była naprawdę wielka i szczera radość, ale cóż została zabita przez ten zwariowany goniący za czymś świat.
Zgłoś wpis
1988 Postów

()
Latający Holender
Dobry temat, Tornado i na czasie.

Ojej, mnie najbardziej utkwiły w pamięci Wigilie u Babci. Po Jej śmierci rodzina jakby się trochę rozpadła...
Ona trzymała swą małą, spracowaną i silną ręką wszystkich w kupie.
Gotowała doskonale! 12 potraw przygotowywała sama i były boskie! Po karpiu, kapuście z grzybami i jej specjałem, grzybkami w cieście, nas - dzieciaki - wysyłano do pokoju obok, bo starsi "musieli porozmawiać". Pamiętam, że akurat wtedy zawsze przychodził Mikołaj i niepostrzeżenie układał prezenty pod choinką. Dziadek kiedyś go nawet widział i męczyłam go pytaniami jak wyglądał.
Śpiewaliśmy kolędy, dziadek grał na banjo, babcia - raz do roku - wypijała wtedy kieliszeczek wódki. Na dwa razy.
Atmosfera była ciepła, rodzinna, wspomnienia z okupacji i sprzed wojny. Oboje dziadkowie i stryjowie pochodzili z Warszawy. Wspomnienia o rodzinie...
I nasza ogromna radość z prezentów, błyszczące oczy, rumiane policzki. Małe i duże paczki, spełnione marzenia... eh...

Myślę, że te święta z dzieciństwa smakowały najlepiej.
Zgłoś wpis
427 Postów
Anna K
(pannaanna666)
Latający Holender
No mi tez jak bylam dzieckiem ... swieta pachnialy, tezaz ze wzgledu na corke sa tylko. Tak mogloby ich nie byc. Siostra z rodzina w Norwegii, dziadkowie w Polsce ... nie ma z kim tych swiat, nawet ma mozliwosci zeby moja cora przzyla taka wigilie jak jakiedy bylam w jej wieku... wtedy jeszcze rodzice byli razem, bylo sianko po pod obrusem, kolendy, 12 potraw i wspolna pasterka... .
Zgłoś wpis

()
Początkujacy
A ja Wam opowiem autentyczną historyjkę. Kiedyś zapytałem Babci co to takiego ten dzień wigilijny. Było to na kilka dni przed wigilią. Babcia opowiadała mi jaki to wspaniały dzień, w którym wszyscy ludzie są dla siebie dobrzy obdarowują się prezentami wspólnie zasiadają do kolacji i nawet zwierzęta w ten wieczór mówią ludzkim językiem. Wieczorem było prawie po kolacji niepostrzeżenie wymknąłem się z pokoju. Na korytarzu dopadłem naszego kota maćka - u nas zresztą zawsze były zwierzęta w domu - zacząłem tego maćka zmuszać do rozmowy ze mną. Nie reagował na moje zaproszenie. Więc jako jego Pan przylałem mu po grzbiecie za co on poczęstował mnie po czole swymi pazurami. Rezultat tego był taki, że on uciekł na strych a ja wróciłem do pokoju z podrapanym czołem. Babcia natomiast moje pretensje skwitowała tym, że zwierzęta w ten wieczór rozmawiają tylko z grzecznymi. Czyli podsumowała razem z kotem moje całoroczne zasługi.
Zgłoś wpis


Bliżej nas