W tym temacie znajdują się komentarze do artykułu Kilka słów o łyżwiarstwie holenderskim
Spoko,nikt tego nie neguje....Ale jest pewne ale..hehehe
W 2006 roku na igrzyskach w Turynie jedna z holenderskich trenerek chciała przekupić Katarzynę Bachledę-Curuś. Reprezentantka Polski usłyszała, że może dużo zarobić. Wystarczy, że... zrezygnuje z biegu. - 50 tys. euro i nowy samochód to ogromna kwota. To są fajne pieniądze, ale nie. Po prostu nie. Jestem przeciwnikiem dawania łapówek, brania łapówek. Będę z tym walczyć zawsze - wspomina tamtą historię w rozmowie z Wirtualną Polską.
W Soczi Bachleda-Curuś wystartowała w biegu na 3000 m, ale została zdyskwalifikowana za podwójne przekroczenie linii. Zawodniczka uważa, że decyzja sędziów była dość dyskusyjna, zwłaszcza że nie ukarano rywalek, które w bardziej znaczący sposób złamały regulamin.
- Holendrzy mnie prześladują cały czas. Teraz też komisja podejmująca decyzje o dyskwalifikacji była złożona z czterech Holendrów (śmiech) - mówi łyżwiarka.
W rozmowie z WP.PL Bachleda-Curuś zdradziła, jak wyglądały kulisy korupcyjnej oferty, jaką dostała od holenderskiej trenerki.
- Holendrom do głowy nie wpadło, że ich zawodniczka może być poza "16", która zapewnia sobie awans. Akurat 5000 metrów to mój najsłabszy dystans. Miałam nawet nie jechać tych pięciu kilometrów. Ale ta trenerka podeszła do mnie i powiedziała: "Jak nie wystartujesz, to dostaniesz dużo pieniędzy". Pierwsza myśl, jaka mi się nasunęła, to była myśl o starcie (Bachleda-Curuś wystartowała i zajęła 16. miejsce). Cała sprawa ujrzała światło dzienne w 2009 roku. Reprezentantka Polski powiedziała o korupcyjnej ofercie holenderskim mediom.
- Po wywiadzie wyszło wprost, że takie sytuacje się dzieją. To, co powiedziałam, spotkało się z masą pozytywnych reakcji. W łyżwiarstwie dominują Holendrzy, czasem wydaje im się, że mogą zbyt wiele. To nie tylko moje zdanie. Są najmocniejszą nacją, rządzą. Ale powinni rządzić rozsądnie. Cieszę się, że medale zdobywają też zawodnicy z innych krajów. Jest takie podejście, że najlepsze co można zrobić, to wygrać z Holendrami. Oni mają ogromne budżety. Jedna z zawodowych grup prywatnych ma budżet na poziomie 4 mln euro rocznie, nie wiem czy Polski Związek Łyżwiarski ma taki budżet na 4 lata. Jest tak ogromna dysproporcja, że wydaje im się, że zamachają komuś pieniędzmi przed nosem i mogą wszystko kupić. Takich sytuacji nie może być, zwłaszcza na igrzyskach.
Wynikiem wszystkiego było jedno,i to najwazniejsze:
Holenderka nie od razu wyszła z kwotą 50 tys. euro. - O, nie. Kwota cały czas rosła (śmiech). Podjęłam decyzję w zgodzie ze swoim sumieniem. Sprawa została rozwiązana przez sąd, zawodniczka straciła licencję, a trenerka została zawieszona na kilka lat.
Fajne te Dominatory...Nie mające "sobie równych" hihihihihi
Źródło-> sport.wp.pl/kat,1039833,title,Chcieli-pr...06364,wiadomosc.html
Spoko,nikt tego nie neguje....Ale jest pewne ale..hehehe
W 2006 roku na igrzyskach w Turynie jedna z holenderskich trenerek chciała przekupić Katarzynę Bachledę-Curuś. Reprezentantka Polski usłyszała, że może dużo zarobić. Wystarczy, że... zrezygnuje z biegu. - 50 tys. euro i nowy samochód to ogromna kwota. To są fajne pieniądze, ale nie. Po prostu nie. Jestem przeciwnikiem dawania łapówek, brania łapówek. Będę z tym walczyć zawsze - wspomina tamtą historię w rozmowie z Wirtualną Polską.
W Soczi Bachleda-Curuś wystartowała w biegu na 3000 m, ale została zdyskwalifikowana za podwójne przekroczenie linii. Zawodniczka uważa, że decyzja sędziów była dość dyskusyjna, zwłaszcza że nie ukarano rywalek, które w bardziej znaczący sposób złamały regulamin.
- Holendrzy mnie prześladują cały czas. Teraz też komisja podejmująca decyzje o dyskwalifikacji była złożona z czterech Holendrów (śmiech) - mówi łyżwiarka.
W rozmowie z WP.PL Bachleda-Curuś zdradziła, jak wyglądały kulisy korupcyjnej oferty, jaką dostała od holenderskiej trenerki.
- Holendrom do głowy nie wpadło, że ich zawodniczka może być poza "16", która zapewnia sobie awans. Akurat 5000 metrów to mój najsłabszy dystans. Miałam nawet nie jechać tych pięciu kilometrów. Ale ta trenerka podeszła do mnie i powiedziała: "Jak nie wystartujesz, to dostaniesz dużo pieniędzy". Pierwsza myśl, jaka mi się nasunęła, to była myśl o starcie (Bachleda-Curuś wystartowała i zajęła 16. miejsce). Cała sprawa ujrzała światło dzienne w 2009 roku. Reprezentantka Polski powiedziała o korupcyjnej ofercie holenderskim mediom.
- Po wywiadzie wyszło wprost, że takie sytuacje się dzieją. To, co powiedziałam, spotkało się z masą pozytywnych reakcji. W łyżwiarstwie dominują Holendrzy, czasem wydaje im się, że mogą zbyt wiele. To nie tylko moje zdanie. Są najmocniejszą nacją, rządzą. Ale powinni rządzić rozsądnie. Cieszę się, że medale zdobywają też zawodnicy z innych krajów. Jest takie podejście, że najlepsze co można zrobić, to wygrać z Holendrami. Oni mają ogromne budżety. Jedna z zawodowych grup prywatnych ma budżet na poziomie 4 mln euro rocznie, nie wiem czy Polski Związek Łyżwiarski ma taki budżet na 4 lata. Jest tak ogromna dysproporcja, że wydaje im się, że zamachają komuś pieniędzmi przed nosem i mogą wszystko kupić. Takich sytuacji nie może być, zwłaszcza na igrzyskach.
Wynikiem wszystkiego było jedno,i to najwazniejsze:
Holenderka nie od razu wyszła z kwotą 50 tys. euro. - O, nie. Kwota cały czas rosła (śmiech). Podjęłam decyzję w zgodzie ze swoim sumieniem. Sprawa została rozwiązana przez sąd, zawodniczka straciła licencję, a trenerka została zawieszona na kilka lat.
Fajne te Dominatory...Nie mające "sobie równych" hihihihihi
Źródło-> sport.wp.pl/kat,1039833,title,Chcieli-pr...06364,wiadomosc.html