Premier Holandii nie żałuje wprowadzenia godziny policyjnej: ,,Było to drastyczne, ale konieczne”.

15 czerwca w niderlandzkim parlamencie zorganizowano drugie dochodzenie dotyczące kryzysu koronowego w kraju. Politycy omówili obostrzenia wprowadzone w czasie pandemii i zweryfikowali ich słuszność. Poruszono m.in. kwestię godziny policyjnej, która została wprowadzona pod koniec stycznia 2021 roku. 

Głos na zgromadzeniu zabrał m.in. premier Niderlandów Mark Rutte. Polityk wziął pełną odpowiedzialność na wprowadzenie obostrzenia i podkreślił, że była to słuszna decyzja. W okresie wprowadzenia restrykcji liczba zakażeń była wyjątkowo wysoka i władze musiały podjąć radykalne kroki.

W sprawie wypowiedzieli się eksperci, którzy podkreślili, że skuteczność restrykcji nie jest jasna. Rząd obiecał, że po wprowadzeniu zakazu wychodzenia z domu liczba zakażeń spadnie od 8 do 13 proc. Trudno jest zweryfikować, czy cel ten udało się osiągnąć. 

Pewni o nieskuteczności godziny policyjnej wydają się być natomiast politycy partii opozycyjnych. Dane są dla nich jasne: obostrzenie nie przyniosło zadowalających rezultatów, a zatem mieszkańcy mogli równie dobrze swobodnie wychodzić z domów. Uważają, że premier powinien przyznać się do błędu i dzięki temu wynieść lekcję na przyszłość.

W styczniu 2021 roku niderlandzki parlament zdecydował o wprowadzeniu godziny policyjnej. Była to pierwsza taka sytuacja od czasów II wojny światowej. Obostrzenie obowiązywało od godziny 21:00 do 4:30. Złamanie przepisu kosztowało obywateli 95 euro.

W praktyce ,,godzina policyjna” oznaczała zakaz wychodzenia z domu w godzinach wieczornych. Dozwolone było to jedynie w ściśle określonych sytuacjach, czyli w przypadku pracowników służby zdrowia, wyjeżdżających za granicę lub tych powracających do kraju tulipanów. Osoby spoza tej listy mogły wyjść z domu jedynie ze specjalnym zaświadczeniem od pracodawcy.