Głównym powodem były koszta nowego programu.
Pierwsza szkoła Steve’a Jobsa, założyciela marki Apple, otworzyła się w 2013 roku. Miejsce to nie posiada klas, ale otwarte przestrzenie i nie ma w nim książek. Dzieci mogą także uczyć się w domu i nie ma żadnych ustalonych godzin lekcyjnych.
Założyciel szkoły, Maurice De Hond, uważa że jest to rewolucyjne podejście, gdzie dzieci dorastają otoczone technologią, komputerami i tabletami. Wierzy, że ci, którzy ukończą szkołę z iPadem będą w przyszłości lepiej przystosowani i uprzywilejowani ze względu na swoje umiejętności.
W rozmowie z Volkskrant powiedział także, że nowa metoda nie działa - przez co dzieci mogą i w wielu przypadkach miały gorsze wyniki - jeśli szkoła nie wkłada we wprowadzenie jej całego serca. “Potrzeba odpowiednio skonstruowanego systemu, który wymaga treningów i przewodnictwa. A to kosztuje pieniądze.”
Mimo tego, że Holandia jest krajem, który dość chętnie przyjmuje nowe metody edukacji - są już tam np szkoły Montessori, Jena Plan, czy Dalton - to jednak koncept szkoły Steve’a Jobsa nie przeszedł nawet krótkiej próby czasu.
z: dutchnews.nl
To może Cię zainteresować