3
Wystarczy przejść się dowolnie wybraną uliczką wzdłuż domów i od razu rzuca się nam w oczy niezaprzeczalny fakt – brak zasłon, i tym samym można by rzec – brak prywatności. Osoby o wojerystycznych skłonnościach powinny się więc czuć w holenderskich miastach i miasteczkach jak ryby w wodzie.
Jeśli interesuje cię jak sąsiedzi urządzili sobie mieszkanie, albo jakie mają poczucie stylu, jeśli jesteś ciekaw co jedzą na kolację naprzeciwko, albo co leci w telewizji, to odpowiedź na takie i inne pytania leży w zasięgu wzroku, tuż za szybami holenderskich mieszkań, pozbawionymi jakichkolwiek zasłon. Podglądanie może jednak działać w dwie strony. Tyle samo radości co zaglądanie do środka sprawia Holendrom obserwowanie z wnętrza, kto patrzy. Ciężko więc jednoznacznie stwierdzić kto tu jest obserwatorem, a kto obserwowanym.
Jak wiele rzeczy w tym kraju, także obyczaj nie wieszania niczego w oknach ma swoją głęboko zakorzenioną tradycję. Najpopularniejszym wyjaśnieniem jest kalwinizm, gdzie uważano, że dawanie przechodniom pełnego wglądu w swoje miejsce zamieszkania udowadnia, iż w środku nie mają miejsca rzeczy, które należałoby trzymać w tajemnicy i ukrywać.
Z drugiej strony prostym uzasadnieniem może być… światło. Jak wiadomo słońce nie jest najczęstszym gościem w Niderlandach, a mieszkania Holendrów położone są zazwyczaj na wysokości chodnika. Bez dodatkowego dostępu do światła wielu z nich żyłoby w ciemnościach, jak krety. Brak zasłon może być więc po prostu wynikiem odwiecznej walki o cenną witaminę D.
To może Cię zainteresować