Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Miejska mafia rowerowa

 
 
W Amsterdamie należy bardzo uważać na to gdzie i jak się parkuje. Zagrożeniem dla naszego roweru może być nie tylko zręczny złodziejaszek, który tylko sobie znanymi sposobami ominie wszystkie założone przez nas zabezpieczenia i odjedzie w siną dal.


Nie można mieć zaufania także do samego miasta. Przepisy odnoszące się do parkowania rowerów są niejasne, przez co setki pojazdów dziennie wywożone jest przez strażników na peryferia miasta. Co robić, kiedy nie możemy znaleźć naszego środka transportu i co dzieje się ze skonfiskowanymi jednośladami? 

 Ab Gietelink uważa, że amsterdamska polityka usuwania „źle zaparkowanych rowerów” jest przejawem zwykłej kradzieży. W czasie ostatniego zebrania rady miejskiej podano liczbę 50.000 – jest to ilość rowerów, które zostały na przestrzeni kilku ostatnich lat zatrzymane w centrum Amsterdamu. Powoli zaczyna się odzywać coraz więcej głosów będących przeciwko nalotom rowerowym, odbywającym się w stolicy codziennie. 

W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych rowery kradzione były przez drobnych złodziejaszków lub narkomanów, którzy zazwyczaj sprzedawali je później tym samym studentom, od których ukradli je w pierwszej kolejności. Rada miejska uważała to za bardzo zły stan rzeczy, ale nie podejmowała żadnych konkretnych działań. Teraz, o ironio, ona sama przekształciła się w największy „mafijny syndykat rowerowy” w mieście. 
 plac.jpg
 

Tereny wokół dworca głównego to obecnie ulubiony teren łowiecki służb miejskich. Setki rowerów zaparkowanych poza oznaczonymi stojakami są rutynowo ładowane do samochodów dostawczych i wywożone. Nie są to wraki, nie stanowią także żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa i ruchu… 

W przypadku utraty roweru na okołodworcowym obszarze należy skontaktować się ze strażnikami miejskimi – Stadstoezicht, a sam nasz pojazd znajduje się najprawdopodobniej na parkingu w strefie przemysłowej w zachodniej części Amsterdamu, gdzie miasto „przechowuje” tysiące „skradzionych” rowerów (centrum obsługi rowerów AFAC). Wykup to koszt około 10 euro – mniej więcej tyle płaciło się kiedyś złodziejaszkom za odkupienie swojego jednośladu. 

Jeżeli nie udało nam się odnaleźć naszej własności w AFAC, najprawdopodobniej trafiła ona na Waterlooplein, gdzie miasto sprzedaje nieodebrane rowery na miesięcznych aukcjach (ok. 100 euro za sztukę), mając z tego niemały zysk. 

Jak doszło do tej sytuacji i dlaczego mieszkańcy zgadzają się na takie „uprowadzanie” ich rowerów? Zaczęło się niewinnie, w latach dziewięćdziesiątych, kiedy to miasto zaczęło usuwać porzucone i od dawna nieużywane pojazdy. Potem zabrano się za rowery, które w jakiś sposób stały według rady miejskiej czemuś na drodze, a potem za wszystkie rowery jak leci… 

Wygląda na to, że mamy tutaj do czynienia ze świetnie zorganizowaną mafią rowerową, która w legalny sposób konfiskuje setki pojazdów dziennie pod pretekstem nieprawidłowego parkowania. 

Mieszkańcy Amsterdamu mogą zrobić niewiele aby walczyć z systemem, jednak nie postanowili oni z tego powodu stać z założonymi rękoma. Po tym jak Partia Pracy, która odpowiedzialna jest za prawo rowerowe, została pobita w ostatnich wyborach, istnieje szansa na zmiany w przepisach i złagodzenie reguł. Walczy o to specjalny komitet ‘Stop nalotom rowerowym”. 
metka.jpg 
 


z: dutchnews.nl
Gość
Wyślij


Bliżej nas