Patrząc na przestrzeń sklepową poświęconą tym rurkowatym przysmakom, można wyciągnąć jednoznaczny wniosek, że Holendrzy pochłaniają miniaturowe kiełbaski w absurdalnych ilościach!
Na całym świecie wszyscy oczywiście zajadają się hot-dogami, ale trzeba tutaj powiedzieć, że zazwyczaj pojawiają się one przy określonych okazjach/w określonych miejscach. Są to wydarzenia i lokacje takie jak: a) wspólne grillowanie w ogródku za domem b) campingi c) dziecięce urodziny d)uliczne budki i stragany.
I szczera prawda: świat je hod-dogi nie dlatego, ze koniecznie ma na nie ochotę, ale dlatego, że są łatwe do zrobienia i szybkie do kupienia.
Bazując na bezsprzecznej dominacji na sklepowych półkach – wciąż ciężko jest określić holenderskie rytuały żywieniowe z udziałem tych tajemniczych mięs. Czy Holendrzy jedzą kiełbaski w czasie lunchu? Obiadu? Na borrels? W czasie imprez – z powtykanymi w nie małymi wesołymi holenderskimi flagami? Czy wszystko na raz? Dlaczego są w puszkach? Pojemnikach? Zafoliowane? A co ważniejsze… dlaczego nazywane są kiełbaskami koktajlowymi? „Proszę, spróbuj tego pysznego koktajlu z okropną kiełbaską pływającą po wierzchu” :)
Tajemnica pozostaje tajemnicą. Drodzy czytelnicy, zapytajcie swoich holenderskich znajomych, niech nas oświecą. Czy coś nam tutaj umyka? Zrozumiałe jest, co czyni ciepłą niemiecką wurst tak pyszną… Ale co jest tak naprawdę pyszne w tych paróweczkach?!
źródło: stuffdutchpeoplelike.com
To może Cię zainteresować