Strzelec 2 bramek dla Polski, Robert Lewandowski, Foto: wikipedia |
41 tysięcy zgromadzonych na poznańskim stadionie kibiców, jak i Ci przed telewizorami, mieli powody do radości od samego początku spotkania. Już w pierwszej minucie Błaszczykowski przedarł się pod bramkę WKS, a jego efektowna akcja o mały włos nie skończyła się golem. Jednak już w 19 minucie Robert Lewandowski zdobył dla Biało- Czerwonych pierwszą bramkę.
Nasi piłkarze niesieni okrzykami kibiców stworzyli w pierwszej połowie jeszcze kilka sytuacji pod bramką rywali, nie były one jednak na tyle precyzyjne, by powiększyć prowadzenie. Niestety w minucie doliczonego czasu Gervinho bez problemu minął naszych obrońców i na przerwę piłkarze schodzili z remisem.
Mimo czarnego scenariusza mówiącego, że gol do szatni zniechęci Polaków do gry, w drugiej połowie byli oni górą i dołożyli do wyniku jeszcze dwie bramki. Najpierw piłkę do siatki w 68. minucie wpakował Obraniak, a w 80. po raz drugi w meczu Lewandowski.
Obu piłkarzy Franciszek Smuda zdjął z boiska przed końcem meczu, by mogli odebrać stojące owacje od rozentuzjazmowanych kibiców, co niewątpliwie się im należało.
Mecz w Poznaniu był widowiskiem, na które przyszło nam czekać 8 miesięcy. Jeśli ma być początkiem dobrej passy polskiej drużyny warto było! Na pewno rozbudził on nadzieje, ale też po raz kolejny pokazał słabe punkty drużyny. Trenera Smudę czekają jeszcze żmudne próby ustawień defensywy, która w meczu z WKS kilkakrotnie poważnie zawiodła.
MN
To może Cię zainteresować