Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Zagraniczna siła robocza zabiera pracę malarzom

 
 
Kryzys w branży malarskiej we Flandrii pogłębia się tak szybko, że połowa pracujących nie wie, czy po okresie letnim będzie jeszcze miała zlecenia. Także ceny lecą w dół – głównie z powodu konkurencyjnej tańszej siły roboczej z poza granic kraju.


Stowarzyszenie niezależnych wykonawców budowlanych przedstawiło swój roczny raport dotyczący sektora flamandzkich malarzy-dekoratorów. Przewodniczący stowarzyszenia, Geert Baert uit Hamme, twierdzi, że sektor ten przeżywa obecnie głęboki kryzys. Jeden na pięciu flamandzkich malarzy uważa, że ma zbyt mało zleceń. Dwa lata temu była to opinia jednej na dziesięć osób, a pięć lat wstecz problem ten praktycznie nie istniał. Jedynie 16% twierdzi, że pracy ma zbyt wiele. Jak na tę branżę jest to bardzo niska liczba.

Ten, kto szuka malarza, znajdzie go raczej szybciej niż wcześniej. A także taniej – na rynku trwa prawdziwa wojna cenowa. „Żeby utrzymać pracę i pracowników musisz przyjmować tańsze oferty” – jak twierdzi Geert Baert. Dodaje też, że duży problem tkwi w cenach dumpingowych, które stosują niektóre zagraniczne firmy. „Jesteśmy zalewani różnego rodzaju zobowiązaniami, o które oni mogą sobie wytrzeć stopy. Większość malarzy przez cały jeden dzień w tygodniu musi siedzieć w biurze, żeby wypełnić wszystkie odpowiednie papiery. Oni nie mają tego obowiązku, a przez to mogą pracować za mniejsze wynagrodzenie”.

To odbija się także na kieszeniach innych. Wynagrodzenie malarza to 45 euro za godzinę. Dziś spada to do 39, żeby w ogóle otrzymać pracę. Firma działa bez zysków, lub ze stratami.

Baert wskazuje na to, że wysokie koszta ogólne działają na niekorzyść malarzy. „To bardzo złe, że typowy zleceniodawca z rodziny o dwóch źródłach dochodów nie może sobie pozwolić na prawdziwego, wykwalifikowanego malarza.” Chyba, że w sytuacji „po fakcie”. „Co raz więcej słychać o tym, że nasi ludzie wzywani są do poprawiania błędów i niedociągnięć obcokrajowców.” Nikogo to nie dziwi. Szczególnie, że gdy pojawiają się problemy „specjalistów” nie ma już w kraju.

Jeszcze w zeszłym roku malarze narzekali, że nie mogą znaleźć dobrego personelu. Problem ten zaczyna obecnie co raz mniej tracić na znaczeniu – wakatów praktycznie już nie ma. Co więcej, dwa procent firm zmuszone jest do zwolnienia pracowników, a połowa ma ogłosić czasowe ich zawieszenie.






źródło: nieuwsblad.be
Gość
Wyślij


Bliżej nas