Witam wszystkich,
Chciałbym opisać swoje przejścia z firmą OTTO, która traktuje ludzi, jak śmieci, które może z łatwością wymienić, jednocześnie ignoruje jakiekolwiek argumenty w sprawie i stara się uciszać sprawę.
Pracuję przez firmę OTTO od czerwca 2013 roku i jestem oddelegowany na jedną z większych firm. Problemy zaczęły się od przyjścia do biura firmy Pani J., która jest osobą całkowicie niekompetentną, ażeby takie stanowisko sprawować. Przy okazji okazała się po czasie kłamcą i oszczercą. Niestety firma OTTO trafiła na osobę, która potrafi się jej postawić, bo takiego cyrku nie widziałem nigdy.
Problemów było sporo, więc zacznę opisywać je w kolejności chronologicznej.
Przełom października-listopada 2013
Zostałem za swoją zgodą oddelegowany na inną firmę poprzez OTTO, która potrzebowała osoby ze znajomością języka holenderskiego. Jednocześnie byłem pracownikiem swojej obecnej firmy. iestety przez cały miesiąc pobytu tam były problemy z płatnościami. Wieczne usprawiedliwienia, że nastąpiła pomyłka w systemie i zostanie to naprawione. Niestety z tygodnia na tydzień sytuacja nie ulegała zmianie, dopiero po interwencji u szefa firmy zwrócono mi pieniądze w tym samym tygodniu. Następnie wróciłem na swoją stałą firmę.
Listopad 2013
Po powrocie okazało się, że klient firmy OTTO zarządził, że zostanie nam podniesiona stawka godzinowa oraz otrzymamy zwrot pieniędzy za miesiące, w których mieliśmy niższą stawkę. Niestety firma OTTO pieniędzy nie wypłaciła i nie raczyła przedstawić stosownego pisma, dlaczego te pieniądze się nie należą. Prosiłem wielokrotnie o pismo, które mógłbym wysłać do prawnika – zero reakcji z ich strony i zapewnienia, że wszystko jest w ramach prawa.
Grudzień 2013
Moja półroczna umowa miała zakończyć się z dniem 10 grudnia 2013 roku. Jeśli dobrze pamiętam to na dzień przed jej zakończeniem podpisałem nową umowę. Niestety przy najbliższej wypłacie w połowie grudnia wypłacono mi pieniądze wakacyjne, a w kolejnym tygodniu mi te pieniądze zabrano. Wg Pani J. pojawił się jakiś problem z umową, którą musiałem jeszcze dwukrotnie podpisać. Trwało to 3 tygodnie i pieniędzy przez ten czas nie otrzymywałem! Umowę dostałem dopiero końcem stycznia.
Marzec 2014
Umowa ze stycznia została przedłużona do marca. Znając wcześniejsze problemy pytałem Panią J., czy zostanie ona przedłużona. Niestety Pani J. nie odpowiadała na telefony, SMSy, jednocześnie w biurze rozkładała ręce, że nie wie. 15 marca zadzwoniła do mnie, że umowa została przedłużona do 15 czerwca i zostanie wysłana na drugi dzień pocztą. Umowy do tej pory nie otrzymałem, jedynie zapewnienia telefoniczne, że wszystko jest w porządku.
Marzec 2014
W tym samym miesiącu poprosiłem Panią J. o tygodniowy urlop. Był on wpisany do ich systemu myOTTO. Byłem już przygotowany do wyjazdu do Polski na operację, aż nie zobaczyłem planu pracy na kolejny tydzień. Zostały mi wpisane 3 dni pracujące, a kontakt z Panią J. był niemożliwy, bowiem pojechała na urlop. Nie mogłem zatem pojechać wbrew planowi, za to wg umowy grozi kara. Jednocześnie straciłem pieniądze na umówiony zabieg w Polsce i nie otrzymałem nawet przeprosin od tej Pani.
Maj 2014
Sprawa zaczęła się kilka tygodni temu. Zapytałem Panią J. o umowę półroczną, niestety stwierdziła, że firma OTTO już nie daje umów na taki okres na fazie A. Po czasie okazało się, że Pani J. kłamie. Wiele osób otrzymuje takie umowy, jednakże są to osoby mieszkające na ich firmowych parkach. Poinformowałem ją zatem SMSem, że będę chciał zatem skrócić umowę. Praktycznie natychmiast otrzymałem informację, żeby przyjść do biura porozmawiać o tym. Pani J. stwierdziła, że będzie taka możliwość.
W biurze pojawiłem się w czwartek (08.05.2013) z zapytaniem o umowę na okres pół roku o której wcześniej rozmawialiśmy. Pani Joanna stwierdziła, że musi najpierw zapytać się swojej szefowej o zgodę. W międzyczasie jej koleżanka Pani D. wtrąciła się w rozmowę stwierdzając, że nie zamierzają jej pytać i dostanę umowę na okres jednego miesiąca lub sam skrócę umowę. Nawiązała się dyskusja między mną a Panią D.. Pani D. zapytała, czemu mówię podniesionym tonem, na co odpowiedziałem, że mówię spokojnie i stwierdziłem, że szuka zaczepki. Odpowiedziała, że jestem niekulturalny. Zapytałem zatem Panią J., czy jestem niekulturalny i jeśli tak to kończę tę dyskusję i wychodzę. Pani J. popatrzyła się na Panią D. i zdecydowanie potwierdziła to. Wstałem zatem z krzesła i w połowie drogi Pani D. wykrzykuje do mnie, że jeszcze nie skończyliśmy rozmowy - odpowiedziałem, że z Panią nie zamierzam rozmawiać, podziękowałem i pożegnałem się.
Chwilę potem na dziale przyszedł do mnie Team Leader, który kazał iść ze sobą do biura w celu wyjaśnienia sprawy. Po wejściu do biura Pani D. stwierdziła, że zachowałem się po chamsku i tak się nie powinno robić. Odpowiedziałem, że Pani D. próbuje pouczać innych kultury, a do ludzi używa wulgaryzmów (kurwa, suka). W biurze stało obok dwóch Team Leaderów, którzy słuchali co mówimy, chociaż rozmawialiśmy po polsku. Rozmowa trwała dość długo, grożono mi poinformowaniem o sprawie władz OTTO, przesłaniu SMSów i możliwości podpisania umowy na miesiąc lub podpisaniu rozwiązania umowy. Odpowiedziałem krótko - róbcie co chcecie. Pani D. zatem zaproponowała skrócenie umowy, a ja sam po chwili stwierdziłem, że jednak chcę umowę, jednakże na okres 3 miesięcy. Stwiedziłem przy tym, że wielokrotnie poświęcałem się dla firmy OTTO, kiedy trzeba było jechać z Belgii 150 km na godzinę pracy, zawsze byłem pod telefonem, jeśli miałem wolne dni i nigdy nie było problemów "porządkowych". Jednocześnie próbowałem wytłumaczyć, że mieszkając prywatnie mam zobowiązania w Polsce i Holandii i proponowanie umowy na miesiąc jest niedopuszczalne. Pani D. stwierdziła, że ona też płaci rachunki i ją to nic nie interesuje.
W tym momencie zapytałem do Panią J., czy możemy porozmawiać w cztery oczy i później podpiszemy rozwiązanie umowy. Pani Daria odpowiadała za nią wykrzykując w moją stronę, że ona nie chce ze mną rozmawiać i albo podpiszę umowę, albo dostanę przymusowy urlop do końca umowy. Powiedziałem, że rozwiązania umowy zatem nie podpiszę, bo Pani D. zadba oto, żebym nie otrzymał swoich pieniędzy, które OTTO musi mi jeszcze wypłacić. Pani D. odpowiedziała wykrzykując, że muszę to podpisać dzisiaj, bo od jutra nie mam prawa wstępu na ten zakład. Odpowiedziałem krótko - przemyślę to i ewentualnie jutro przyjdę podpisać rozwiązanie umowy. Niestety nie dano mi takiej możliwości, zatem poprosiłem o urlop, ażeby sprawę poruszyć z władzami OTTO.
Oddałem kluczyk do szafki oraz chip i pożegnałem się.
Tego samego dnia dowiedziałem się od swoich współlokatorów, że Pani D. mówi o mnie, iż mam "nierówno pod sufitem" z uśmiechem na twarzy. Pani J. stwierdziła w rozmowie ze znajomymi, że nie chciała ze mną rozmawiać, bowiem byłem agresywny i bała się, że ją uderzę.
Po całym zajściu skontaktowałem się z szefową Pań J. i D. i przedstawiłem pokrótce przez telefon swoją wersję zdarzenia. Zostałem poinformowany, że sprawa zostanie wyjaśniona i w poniedziałek dostanę od niej telefon. Jedyne co dostałem to SMS z informacją, że niestety nie mogę wrócić do pracy i życzy mi powodzenia.
Typowe zamiatanie sprawy pod dywan przez OTTO. Zadzwoniłem zatem do innego szefa OTTO R., który załatwił nam spotkanie mediacyjne. Po omówieniu całego zajścia oraz wcześniejszych problemów szefowa Pań J. i D. starała się tych Pań bronić, jakiekolwiek argumenty nie trafiały do niej. Zapewniono mnie jedynie, że zbadane zostanie, czy rzeczywiście nie otrzymałem swoich pieniędzy. Na inną firmę nie mogę liczyć, bo „jestem bardzo dobrym pracownikiem, ale nie chcą mnie w OTTO”. Zapytałem, więc o możliwość przejścia do firmy Adecco na tym samym zakładzie pracy – muszę do tego mieć ich pisemną zgodę, inaczej obowiązuje mnie według umowy okres 4 miesięcy zakazu pracy na tym zakładzie.
Wniosek wysłałem e-mailem na drugi dzień, do tej pory otrzymałem 3 SMSy, że spróbują sprawę rozwiązać, jak najszybciej. Wczoraj dostałem SMS, że w związku z natłokiem pracy może się to przeciągnąć aż do połowy czerwca. Próbowałem zatem zadzwonić do ów Pani, jednak nie raczy odebrać telefonu, na SMSy również nie odpisuje.
Dodam, że od kilku tygodni nie zarabiam, więc nie otrzymuję pieniędzy, nie wysłano mnie na inną firmę, chociaż w odległości 10 km są chyba z 4 zakłady, które obsługuje OTTO. Umowę mam nadal aktualną, wg nich do 15 czerwca, a tak naprawdę do końca fazy A. Na umowie nie ma nawet daty zakończenia umowy. Czekam od nich jeszcze na wypłatę pieniędzy wakacyjnych.
OTTO to synonim układów, koleżeństwa managerów, niekompetencji, kłamstw, niekompetencji i przede wszystkim złodziejstwa. Niestety ta firma jest przekonana, że z ładnym uśmiechem na twarzy może w ramach prawa robić z pracownikiem, co zechce. Trzeba im to wybić z głowy, bo ci Państwo żerują na neutralności Polaków, których pracuje tam najwięcej.
Chciałbym opisać swoje przejścia z firmą OTTO, która traktuje ludzi, jak śmieci, które może z łatwością wymienić, jednocześnie ignoruje jakiekolwiek argumenty w sprawie i stara się uciszać sprawę.
Pracuję przez firmę OTTO od czerwca 2013 roku i jestem oddelegowany na jedną z większych firm. Problemy zaczęły się od przyjścia do biura firmy Pani J., która jest osobą całkowicie niekompetentną, ażeby takie stanowisko sprawować. Przy okazji okazała się po czasie kłamcą i oszczercą. Niestety firma OTTO trafiła na osobę, która potrafi się jej postawić, bo takiego cyrku nie widziałem nigdy.
Problemów było sporo, więc zacznę opisywać je w kolejności chronologicznej.
Przełom października-listopada 2013
Zostałem za swoją zgodą oddelegowany na inną firmę poprzez OTTO, która potrzebowała osoby ze znajomością języka holenderskiego. Jednocześnie byłem pracownikiem swojej obecnej firmy. iestety przez cały miesiąc pobytu tam były problemy z płatnościami. Wieczne usprawiedliwienia, że nastąpiła pomyłka w systemie i zostanie to naprawione. Niestety z tygodnia na tydzień sytuacja nie ulegała zmianie, dopiero po interwencji u szefa firmy zwrócono mi pieniądze w tym samym tygodniu. Następnie wróciłem na swoją stałą firmę.
Listopad 2013
Po powrocie okazało się, że klient firmy OTTO zarządził, że zostanie nam podniesiona stawka godzinowa oraz otrzymamy zwrot pieniędzy za miesiące, w których mieliśmy niższą stawkę. Niestety firma OTTO pieniędzy nie wypłaciła i nie raczyła przedstawić stosownego pisma, dlaczego te pieniądze się nie należą. Prosiłem wielokrotnie o pismo, które mógłbym wysłać do prawnika – zero reakcji z ich strony i zapewnienia, że wszystko jest w ramach prawa.
Grudzień 2013
Moja półroczna umowa miała zakończyć się z dniem 10 grudnia 2013 roku. Jeśli dobrze pamiętam to na dzień przed jej zakończeniem podpisałem nową umowę. Niestety przy najbliższej wypłacie w połowie grudnia wypłacono mi pieniądze wakacyjne, a w kolejnym tygodniu mi te pieniądze zabrano. Wg Pani J. pojawił się jakiś problem z umową, którą musiałem jeszcze dwukrotnie podpisać. Trwało to 3 tygodnie i pieniędzy przez ten czas nie otrzymywałem! Umowę dostałem dopiero końcem stycznia.
Marzec 2014
Umowa ze stycznia została przedłużona do marca. Znając wcześniejsze problemy pytałem Panią J., czy zostanie ona przedłużona. Niestety Pani J. nie odpowiadała na telefony, SMSy, jednocześnie w biurze rozkładała ręce, że nie wie. 15 marca zadzwoniła do mnie, że umowa została przedłużona do 15 czerwca i zostanie wysłana na drugi dzień pocztą. Umowy do tej pory nie otrzymałem, jedynie zapewnienia telefoniczne, że wszystko jest w porządku.
Marzec 2014
W tym samym miesiącu poprosiłem Panią J. o tygodniowy urlop. Był on wpisany do ich systemu myOTTO. Byłem już przygotowany do wyjazdu do Polski na operację, aż nie zobaczyłem planu pracy na kolejny tydzień. Zostały mi wpisane 3 dni pracujące, a kontakt z Panią J. był niemożliwy, bowiem pojechała na urlop. Nie mogłem zatem pojechać wbrew planowi, za to wg umowy grozi kara. Jednocześnie straciłem pieniądze na umówiony zabieg w Polsce i nie otrzymałem nawet przeprosin od tej Pani.
Maj 2014
Sprawa zaczęła się kilka tygodni temu. Zapytałem Panią J. o umowę półroczną, niestety stwierdziła, że firma OTTO już nie daje umów na taki okres na fazie A. Po czasie okazało się, że Pani J. kłamie. Wiele osób otrzymuje takie umowy, jednakże są to osoby mieszkające na ich firmowych parkach. Poinformowałem ją zatem SMSem, że będę chciał zatem skrócić umowę. Praktycznie natychmiast otrzymałem informację, żeby przyjść do biura porozmawiać o tym. Pani J. stwierdziła, że będzie taka możliwość.
W biurze pojawiłem się w czwartek (08.05.2013) z zapytaniem o umowę na okres pół roku o której wcześniej rozmawialiśmy. Pani Joanna stwierdziła, że musi najpierw zapytać się swojej szefowej o zgodę. W międzyczasie jej koleżanka Pani D. wtrąciła się w rozmowę stwierdzając, że nie zamierzają jej pytać i dostanę umowę na okres jednego miesiąca lub sam skrócę umowę. Nawiązała się dyskusja między mną a Panią D.. Pani D. zapytała, czemu mówię podniesionym tonem, na co odpowiedziałem, że mówię spokojnie i stwierdziłem, że szuka zaczepki. Odpowiedziała, że jestem niekulturalny. Zapytałem zatem Panią J., czy jestem niekulturalny i jeśli tak to kończę tę dyskusję i wychodzę. Pani J. popatrzyła się na Panią D. i zdecydowanie potwierdziła to. Wstałem zatem z krzesła i w połowie drogi Pani D. wykrzykuje do mnie, że jeszcze nie skończyliśmy rozmowy - odpowiedziałem, że z Panią nie zamierzam rozmawiać, podziękowałem i pożegnałem się.
Chwilę potem na dziale przyszedł do mnie Team Leader, który kazał iść ze sobą do biura w celu wyjaśnienia sprawy. Po wejściu do biura Pani D. stwierdziła, że zachowałem się po chamsku i tak się nie powinno robić. Odpowiedziałem, że Pani D. próbuje pouczać innych kultury, a do ludzi używa wulgaryzmów (kurwa, suka). W biurze stało obok dwóch Team Leaderów, którzy słuchali co mówimy, chociaż rozmawialiśmy po polsku. Rozmowa trwała dość długo, grożono mi poinformowaniem o sprawie władz OTTO, przesłaniu SMSów i możliwości podpisania umowy na miesiąc lub podpisaniu rozwiązania umowy. Odpowiedziałem krótko - róbcie co chcecie. Pani D. zatem zaproponowała skrócenie umowy, a ja sam po chwili stwierdziłem, że jednak chcę umowę, jednakże na okres 3 miesięcy. Stwiedziłem przy tym, że wielokrotnie poświęcałem się dla firmy OTTO, kiedy trzeba było jechać z Belgii 150 km na godzinę pracy, zawsze byłem pod telefonem, jeśli miałem wolne dni i nigdy nie było problemów "porządkowych". Jednocześnie próbowałem wytłumaczyć, że mieszkając prywatnie mam zobowiązania w Polsce i Holandii i proponowanie umowy na miesiąc jest niedopuszczalne. Pani D. stwierdziła, że ona też płaci rachunki i ją to nic nie interesuje.
W tym momencie zapytałem do Panią J., czy możemy porozmawiać w cztery oczy i później podpiszemy rozwiązanie umowy. Pani Daria odpowiadała za nią wykrzykując w moją stronę, że ona nie chce ze mną rozmawiać i albo podpiszę umowę, albo dostanę przymusowy urlop do końca umowy. Powiedziałem, że rozwiązania umowy zatem nie podpiszę, bo Pani D. zadba oto, żebym nie otrzymał swoich pieniędzy, które OTTO musi mi jeszcze wypłacić. Pani D. odpowiedziała wykrzykując, że muszę to podpisać dzisiaj, bo od jutra nie mam prawa wstępu na ten zakład. Odpowiedziałem krótko - przemyślę to i ewentualnie jutro przyjdę podpisać rozwiązanie umowy. Niestety nie dano mi takiej możliwości, zatem poprosiłem o urlop, ażeby sprawę poruszyć z władzami OTTO.
Oddałem kluczyk do szafki oraz chip i pożegnałem się.
Tego samego dnia dowiedziałem się od swoich współlokatorów, że Pani D. mówi o mnie, iż mam "nierówno pod sufitem" z uśmiechem na twarzy. Pani J. stwierdziła w rozmowie ze znajomymi, że nie chciała ze mną rozmawiać, bowiem byłem agresywny i bała się, że ją uderzę.
Po całym zajściu skontaktowałem się z szefową Pań J. i D. i przedstawiłem pokrótce przez telefon swoją wersję zdarzenia. Zostałem poinformowany, że sprawa zostanie wyjaśniona i w poniedziałek dostanę od niej telefon. Jedyne co dostałem to SMS z informacją, że niestety nie mogę wrócić do pracy i życzy mi powodzenia.
Typowe zamiatanie sprawy pod dywan przez OTTO. Zadzwoniłem zatem do innego szefa OTTO R., który załatwił nam spotkanie mediacyjne. Po omówieniu całego zajścia oraz wcześniejszych problemów szefowa Pań J. i D. starała się tych Pań bronić, jakiekolwiek argumenty nie trafiały do niej. Zapewniono mnie jedynie, że zbadane zostanie, czy rzeczywiście nie otrzymałem swoich pieniędzy. Na inną firmę nie mogę liczyć, bo „jestem bardzo dobrym pracownikiem, ale nie chcą mnie w OTTO”. Zapytałem, więc o możliwość przejścia do firmy Adecco na tym samym zakładzie pracy – muszę do tego mieć ich pisemną zgodę, inaczej obowiązuje mnie według umowy okres 4 miesięcy zakazu pracy na tym zakładzie.
Wniosek wysłałem e-mailem na drugi dzień, do tej pory otrzymałem 3 SMSy, że spróbują sprawę rozwiązać, jak najszybciej. Wczoraj dostałem SMS, że w związku z natłokiem pracy może się to przeciągnąć aż do połowy czerwca. Próbowałem zatem zadzwonić do ów Pani, jednak nie raczy odebrać telefonu, na SMSy również nie odpisuje.
Dodam, że od kilku tygodni nie zarabiam, więc nie otrzymuję pieniędzy, nie wysłano mnie na inną firmę, chociaż w odległości 10 km są chyba z 4 zakłady, które obsługuje OTTO. Umowę mam nadal aktualną, wg nich do 15 czerwca, a tak naprawdę do końca fazy A. Na umowie nie ma nawet daty zakończenia umowy. Czekam od nich jeszcze na wypłatę pieniędzy wakacyjnych.
OTTO to synonim układów, koleżeństwa managerów, niekompetencji, kłamstw, niekompetencji i przede wszystkim złodziejstwa. Niestety ta firma jest przekonana, że z ładnym uśmiechem na twarzy może w ramach prawa robić z pracownikiem, co zechce. Trzeba im to wybić z głowy, bo ci Państwo żerują na neutralności Polaków, których pracuje tam najwięcej.