Metro w Brukselii / Foto: iLogic Media |
Strajk rozpoczął się spontanicznie, włączyły się do niego solidarnie wszyscy kierowcy brukselskiej firmy przewozowej MIVB już w poniedziałek wieczorem.
Strajk jest reakcją na bijatykę na przystanku metra Koning Boudewijn. Kiedy prowadzący metro zakończył swoją służbę, podążył za nim pasażer, który w towarzystwie swojej żony i dziecka spytał go, kiedy odjedzie z powrotem. Według motorniczego mężczyzna pytanie to wypowiedział bardzo agresywnym tonem. Jak wynika z materiału filmowego, to jednak kierowca uderzył jako pierwszy pasażera.
Dyskusja przerodziła się w przepychanki, szarpanie i przekleństwa. Ostatecznie do akcji musiały wkroczyć służby porządkowe.
Następnie kierowca położył pasażera na ziemię, po czym oboje zaczęli rzucać do siebie wyzwiskami, aż kierowca przyłożył mu jeszcze raz z pięści. Z materiału filmowego wynika jednak, że pasażer naprzykrzał się kierowcy.
Do strajku tak chętnie przyłączyli się pozostali kierowcy, bo czują, że nie są należycie chronieni przez odpowiednie służby, a przykładów agresji w środkach komunikacji miejskiej nie brakuje.
Związki zawodowe żądały zwiększenia poziomu bezpieczeństwa w pracy i jako warunek zakończenia strajku postawiły zapewnienie większej ilości ochroniarzy. Brukselski rząd obiecał MIVB zrobić coś w tej sprawie.
Przez niezapowiedziany strajk, w porannych godzinach szczytu w Brukseli powstały ogromne korki.
Miejmy nadzieję, że strajk zakończy się po obiecywanych 24 godzinach.
Moja Niderlandia
To może Cię zainteresować