Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Ciekawostki

Pokręcona granica Baarle – miasteczka, które należy jednocześnie do Holandii i Belgii

MN/Anna Soroko

23 maja 2018 17:00

Udostępnij
na Facebooku
Pokręcona granica Baarle – miasteczka, które należy jednocześnie do Holandii i Belgii

Granica w Baarle oznaczona jest na chodniku w oryginalny sposób. Pixabay.com/CC0 Creative Commons/Wolk9

Baarle to niezwykły przypadek miejscowości, która przez historyczne zawirowania stała się miasteczkiem międzynarodowym, gdzie granica między Holandią i Belgią biegnie swobodnie i przecina skwery, drogi oraz budynki w zupełnie nieoczekiwanych miejscach. Jest to także miasto kompromisu, w którym dwa narody musiały nauczyć się żyć obok siebie, często drzwi w drzwi, a nawet mieszkać jednocześnie w dwóch państwach – jedząc kolację w holenderskiej kuchni i śpiąc w belgijskiej sypialni.

Jedno miasto, dwa kraje

Baarle składa się właściwie z dwóch miejscowości, położonych po obu stronach granicy: holenderskiego Baarle-Nassau w Brabancji Północnej i belgijskiego Baarle-Hertog w prowincji Antwerpia. Korzenie skomplikowanej historii miasteczek sięgają XII wieku, kiedy książę Brabancji przekazał swoje ziemie baronowi Bredy. W XVII wieku nastąpił wstępny podział krajów, dokonany ostatecznie w 1839 roku i należało wytyczyć granicę: ziemie brabanckie przekazano Belgii, a grunty Nassau pozostały w Holandii. To nie rozwiązało jednak problemu, gdyż na terenach obu państw powstały enklawy prawnie należące do tego drugiego. Taka sytuacja utrzymuje się po dziś dzień, a ostateczne wytyczenie oficjalnych granic zakończyło się dopiero w 1995 roku.
Baarle porównać więc można do plastra sera przerzuconego przez granicę holendersko-belgijską, którego dziury należą do kraju obok. Sytuacja ta wprowadza wiele zamieszania w polityce, administracji, a także w życiu mieszkańców, jednak wszyscy przez wieki musieli nauczyć się żyć w ten nietypowy sposób, a nawet wykorzystywać pewne luki na swoją korzyść.
Granica w Baarle przebiegająca przez środek mieszkania.
Granica w Baarle przebiegająca przez środek mieszkania. Flickr.com/Attribution 2.0 Generic (CC BY 2.0)/iamdanw

Pokręcona granica

Ponieważ to, gdzie granica jednego państwa się kończy, a zaczyna drugie, wynika jedynie z podziałów gruntów, w miasteczku brak jakiejkolwiek systematyki, jeśli chodzi o układ domów i ulic, które zazwyczaj wytyczano i stawiano, nie bacząc na podziały zapisane w dokumentach. Bardzo często budynki należą jednocześnie do obu krajów, a o administracyjnej przynależności do jednego z nich decydują drzwi wejściowe. W zależności od państwa są one odpowiednio numerowane, a przy oznaczeniu figuruje także odpowiednia flaga, pomagająca zidentyfikować budynek.

Spacerując po mieście co jakiś czas można zauważyć linię granicy, wybrukowaną i przecinającą w różnych miejscach ulice oraz chodniki, biegnącą pod ściany domów. Bywa tak, że ktoś, przebywając w swojej kuchni i łazience, znajduje się na terenie Holandii, ale sypialnię i salon ma już w drugim kraju. Wchodząc na kawę do jednej z licznych kafejek, można odnieść wrażenie, że znajdujemy się w Belgii, po czym patrząc na przebieg granicy okaże się, że wybrany przez nas stolik stoi po jej drugiej stronie.

Obywatelstwo, podatki, prawa i święta

Mieszkańcy Baarle nie bez problemów przystosowali się do swojego nietypowego życia. W latach 60., kiedy stosunki belgijsko-holenderskie były bardzo napięte, bójki wśród młodych ludzi obu narodowości stanowiły powszechny problem. Współcześnie brak już narodowych uprzedzeń, a każdy mieszkaniec Nassau i Hertog, bez względu na pochodzenie rodziców (chociaż małżeństwa mieszane są tutaj bardzo częste), otrzymuje automatycznie podwójne obywatelstwo.
Właściciele domów są całkiem nieźle rozeznani w prawach obowiązujących w obu krajach i w razie potrzeby naginają je do swoich potrzeb: pewien człowiek, pragnąc przebudować nieco swój dom, który należał oficjalnie do Holandii, wiedział, że uzyskanie odpowiednich dokumentów i pozwoleń zajmie mu bardzo dużo czasu, a nawet może liczyć się z odmową władz. Jako że w Belgii załatwienie tej samej sprawy jest dużo prostsze, przebił nowe drzwi wejściowe po drugiej stronie granicy i przemianował swój dom na belgijski.
Takich wesołych przypadków radzenia sobie z prawem i podatkami, które w Belgii bywają korzystniejsze, jest wiele.

Kolejną ciekawostką są sklepy, otwarte w Baarne niemal cały rok – kiedy Holandia świętuje, Belgia spokojnie może prowadzić biznes i odwrotnie. Jest to szczególnie wygodnie w niedziele, które są wolne od handlu.

Miasteczko turystyczne

Przez swój fenomen, Baarle jest niezwykle popularny wśród turystów, którzy krążą po nim, śledząc przebieg dzielących państwa linii zaznaczonych na drodze, a także wydają pieniądze na gastronomię, nocleg oraz pamiątki. Baarle-Nassau i Hertog to niewielkie miejscowości, które zamieszkuje 9 000 osób obu narodowości, jednak duża ilość sklepów, hoteli, restauracji i kawiarni spokojnie przyjmie kolejne 40 000.
Gość
Wyślij


Bliżej nas