Foto: www.klatsch-tratsch.de |
„Zanim przyjechałam do Niemiec, myślałam, że Niemcy są czyści i porządni. Jednak odkryłam, że to tylko fasada, a za nią jest mnóstwo brudu” – powiedziała Justyna Polańska – autorka książki w wywiadzie dla brytyjskiej gazety The Independent.
Książka pod tytułem „Pod niemieckimi łóżkami – wyznania polskiej sprzątaczki” burzy wizerunek czystych i porządnych Niemców. Niemiecki dziennik „Bild” stworzył listę dziesięciu najobrzydliwszych znalezisk odkrytych przez Justynę Polańską pod niemieckimi łóżkami. Na pierwszym miejscu plasuje się zdechły od tygodni chomik. Następnie żywa żmija, dwa wczoraj usunięte zęby mądrości i cały paznokieć z dużego palca u nogi.
Ale to jeszcze nie wszystko, co można znaleźć pod łóżkami Niemców. Polka widziała tam już psie kupy, zużyte prezerwatywy, zużyte, stare tampony, pół kurczaka, pizzę w stanie rozkładu i karton zepsutego mleka. Polka w swojej książce krytykuje nie tylko porządek panujący w niemieckich domach, ale też seksistowski, pogardliwy stosunek Niemców do sprzątaczek.
Wielokrotnie musiała wysłuchiwać komentarzy w stylu: "Skąd pani jest? - Z Polski. - Zasrane Polaczki." Nawet przez telefon pytano ją, czy lubi seks i czy nosi czerwoną bieliznę. Niektórzy zleceniodawcy zastawiali też na nią pułapki, by sprawdzić, czy dokładnie sprząta. Aż włos jeży się na głowie, gdy czytamy, jak to pewna starsza pani wysmarowała ekskrementami spód deski klozetowej. Albo gdy Polańska odkryła rośliny marihuany w domu prawnika, który tłumaczył się, że nie ma sensu wyrzucać skonfiskowanych przez policję przedmiotów.
Polańska pisze też o niemieckiej niechęci do zalegalizowania pracy sprzątaczek. Większość polskich sprzątaczek w Niemczech pracuje na czarno. Polańska pracowała nawet u policjanta, który nie chciał jej załatwić zezwolenia na pracę, choć sam w ramach swojej ścigał pracujących na czarno robotników na budowach.
Polańska jest jedną z 500.000 polskich kobiet, które po upadku komunizmu przybyły do Niemiec za pracą. Przerażająca większość z nich pracuje na czarno. Polańska ma nadzieję, że książkę przeczytają jej pracodawcy i zmienią swoje zachowanie.
MN/Moja Norwegia
To może Cię zainteresować