W Holandii łącznie znajduje się mniej niż 1000 sklepów Albert Heijn.
Flickr.com/Creative Commons Attribution 2.0 Generic (CC BY 2.0)/Jos @ FPS-Groningen/Julia
Protest pracowników słynnej sieci supermarketów odbił się echem w Holandii. Przez długi czas sklepy świeciły pustkami, ale w końcu związki zawodowe i Albert Heijn zawarły układ zbiorowy. Teraz okazuje się, że sporą rolę w strajku odegrali migranci, a niderlandzkie media szczególnie podkreślają niezwykłe działania Polaków.
Strajk supermarketów
Na początku maja w Holandii zakończył się protest pracowników Alberta Heijna. Zatrudnieni walczyli o lepsze warunki pracy i m.in. o podwyżki. Finalnie udało się zawrzeć układ zbiorowy, który zakłada także podwyżkę wynagrodzeń o 10 proc. Uznano, że strajk zakończył się sukcesem.
W proteście brali udział przede wszystkim pracownicy punktów dystrybucyjnych. Z tego powodu niektóre sklepy zwracały uwagę na brak zaopatrzenia. Odczuli to także klienci. Problemem był przede wszystkim brak warzyw i owoców oraz nabiału.
Strajk w centrach dystrybucyjnych Albert Heijn kosztował grupę supermarketów około 35-45 milionów euro.
Walczący migranci
Teraz kiedy pracownicy zakończyli protest, niderlandzkie media zdecydowały się opisać kulisy strajku. W artykule opublikowanym przez De Volkskrant dziennikarze podkreślili, że znaczącą rolę, jaką odegrali pracownicy migrujący. Mowa o Rumunach, Włochach, Czechach, ale przede wszystkim o Polakach. Przedstawiciele biało-czerwonych stanęli na czele protestu i ,,rzucili na kolana Alberta Heijna”.
Kiedy wyszedłem na zewnątrz, Holendrzy zaczęli klaskać i krzyczeć. Ktoś powiedział: pierwszy raz Polacy strajkują w Holandii
~komentarz jednego z protestujących Polaków dla De Volkskrant.
Dziennikarze docenili, że Polacy zaangażowali się w walkę o lepsze warunki pracy. Podkreślono, że pracownicy migrujący rzadko angażują się w tego typu inicjatywy, ponieważ boją się, że utracą pracę.
Według danych zebranych przez związki zawodowe z ogólnej liczby 1500 strajkujących, 800 było pracownikami migrującymi.
Historie Polaków
W artykule opisano losy niektórych Polaków zaangażowanych w protest. Część z nich zatrudniła się w supermarkecie za pośrednictwem agencji. To dodatkowo utrudniało podjęcie decyzji o udziale w strajku, ponieważ bali się konsekwencji z ich strony.
Dodatkowo podkreślono, jak wielki wpływ na życie zatrudnionych mają agencje pracy i jak wykorzystują niewiedzę migrantów. Nierzadko zmieniają godziny ich pracy z dnia na dzień, a sytuacje, kiedy osoba kończy zmianę o północy i musi wrócić do pracy z samego rana, są normalnością.
Myślę, że mogą robić, co chcą. I oczywiście Albert Heijn udaje, że nie ma z tym nic wspólnego, ale wiedzą, jak agencje sobie z nami radzą
~komentarz jednego z protestujących Polaków dla De Volkskrant.