W ten weekend w Niderlandach odbyło się sporo protestów.
Adobe Stock/licencja podstawowa
Pomimo nadal panującej pandemii koronawirusa mieszkańcy kraju tulipanów nie boją się gromadzić i wspólnie manifestować swoich celów. Dowodem na to jest zestawienie wydarzeń z minionego weekendu, które pokazuje, jak wiele protestów zorganizowano.
Antycovidowy protest w Amsterdamie
Najważniejszą demonstracją, która odbyła się 15 stycznia w stolicy Niderlandów, była ta dotycząca obostrzeń covidowych. Choć w piątek niderlandzki rząd poinformował o częściowym luzowaniu obostrzeń, to zdaniem zgromadzonych na wydarzeniu: zmiany te okazały się marginalne. Protestujący chcą całkowitej wolności. Takiej, którą pamiętają jeszcze z czasów przedpandemicznych.
Uczestnicy protestu zebrali się w trzech punktach: przy Stadionie Olimpijskim, w Westerpark i Oosterpark. Później tłum udał się na kultowe Museumplain, by tam wspólnie połączyć swoje siły. Łącznie zgromadziło się ok. 25 tys. osób.
Mniej więcej w połowie wydarzenia do manifestacji dołączyli rolnicy. Choć obiekcje farmerów dotyczyły polityki klimatycznej władz, to postanowiono, że protest będzie dobrym miejscem do sprzeciwienia się rządowi.
Strajk branży gastronomicznej
Innym wydarzeniem, które mocno wpłynęło na to, jak wyglądał ubiegły weekend w Niderlandach, był protest gastronomii. Manifestacja została zorganizowana ze względu na pominięcie sektora w piątkowym luzowaniu obostrzeń. Właściciele restauracji stracili cierpliwość i uznali, że w ramach protestu otworzą swoje lokale.
Wydaje się, że zostaliśmy umieszczeni na poboczu drogi jak śmieci ~ właściciel restauracji we Flevoland cytowany przez AD.nl.
Niektóre regiony kraju otrzymały oficjalne przyzwolenie od władz samorządowych na otwarcie lokali. Dotyczyło to m.in. piętnastu miast w Limburgii, których przedstawiciele stwierdzili, że rząd musi otrzymać jasny komunikat od obywateli. Włodarze czterech głównych miast kraju: Amsterdamu, Rotterdamu, Utrechtu i Hagi stanowczo potępili tego typu ,,samowolę”.
Odpowiedź na kryzys gazowy
Znaczącą demonstracją okazała się także ta zorganizowana w sobotę (15.01) w centrum Groningen. 10 tys. mieszkańców wyszło na ulicę z pochodniami, by zasygnalizować rządowi, że nie podoba im się to, co dzieje się w regionie. Mieszkańcy boją się silniejszych i częściej występujących trzęsień ziemi, które mogą być spowodowane nadmiernym wydobyciem gazu.
Według narracji NOS.nl niderlandzki rząd zobowiązał się do zakończenia eksploatacji gazu w 2022 r., ze względu na częste trzęsienia ziemi. Niedawno podjęto jednak decyzję o tym, by zignorować niebezpieczne zjawisko i wręcz podwoić częstotliwość wydobycia.