Nie żyje Eddie van Halen. Niderlandzki artysta miał 65 lat

Odejście artysty zostało ogłoszone na Twitterze przez Wolfganga van Halena. W swoim wpisie syn wyraził rozpacz po stracie ojca. Stwierdził, że ,,pękło mu serce”.

Przykrą informację skomentowała także była żona artysty. Zamieściła Tweeta, w którym opisuje niewyobrażalną wdzięczność za spędzone razem lata oraz to, że van Halen dał kobiecie światło w życiu: syna.

Eddie van Halen dowiedział się o swojej chorobie w 2000 roku. Od tego czasu lekarze wycięli część jego języka, a po dwóch latach ogłoszono, że muzyk wrócił do zdrowia. Po jakimś czasie odkryto jednak, że nowotwór dał przerzuty na gardło.

Po nowej diagnozie artysta regularnie podróżował do Niemiec, gdzie poddawał się radioterapii. Podano także informację o tym, że choroba przeniosła się na kolejny organ, na płuca. Leczenie nie przyniosło jednak pozytywnych skutków, a w efekcie muzyk zmarł.

Muzył był określany jako twórca amerykański, ale to właśnie Niderlandy były jego prawdziwą ojczyzną. Van Halen urodził się w Amsterdamie i dopiero w wieku 13 lat przeprowadził się do USA.   

Jako artysta był znany przede wszystkim ze swojej gitarowej twórczości. W 2004 roku został sklasyfikowany na 5. miejscu listy 100 najlepszych gitarzystów. Niejednokrotnie w wywiadach podkreślał, że jego inspiracją jest największy strunowy guru, czyli Jimi Hendrix.