Ekologiczna Holandia wraca do węgla. ,,W związku z wojną na Ukrainie potrzebne są nadzwyczajne środki”

20 czerwca Rob Jetten, minister ds. klimatu i energii, ogłosił, że Niderlandy pozwolą na maksymalną pracę silnie zanieczyszczających środowisko elektrowni węglowych. Dotąd przepisy umożliwiały działanie zakładów w jedynie 35 proc. Teraz wiadomo, że prawo zostanie zmienione i pozostanie tak co najmniej do 2024 roku. 

Minister poinformował, że decyzja dot. elektrowni jest spowodowana sytuacją energetyczną w kraju. Zapewnił, że konsumenci nie odczują kryzysu, a nowe przepisy mają charakter prewencyjny. Chodzi o to, by upewnić się, że zapasy gazu zgromadzone na tegoroczną zimę będą wystarczające.

W rządzie pojawił się także pomysł, aby możliwie jak najmocniej zredukować gigantyczną emisję CO2 wytworzoną przez elektrownie węglowe. Szczegóły nie są na razie jasne, jednak wiadomo, że władze chcą przede wszystkim wpłynąć na zachowanie obywateli. Lokalne media mówią między innymi o pomyśle na kampanię ,,zakręć kurek”. Jeżeli dojdzie ona do skutku, to ma na celu nauczyć mieszkańców oszczędzania energii. Rob Jetten podkreślił, że Holendrzy powinni pomyśleć o lepszym ociepleniu domu i braniu krótszego prysznica.

Pod koniec maja Niderlandy ostatecznie zakończyły współpracę z Gazpromem. Warto jednak zaznaczyć, że niepokój społeczeństwa pojawił się już wcześniej. Kiedy w połowie marca sytuacja energetyczna w Holandii stanęła pod znakiem zapytania, minister ds. klimatu i energii zapewnił, że nie będzie problemu z dostawami gazu. Zaplanowano rozbudowę terminala LNG w Rotterdamie oraz budowę nowego: w Eemshaven (Groningen).

Pojawił się także pomysł, by dynamicznie przechodzić na energię odnawialną i wykorzystać sytuację na świecie do wprowadzenia ,,dobrej zmiany”. Minister nie brał wtedy pod uwagę powrotu do węgla, którego tak bardzo obawiali się klimatolodzy.