Demonstracje w Niderlandach nie skończyły się pokojowo.
fotolia.com/ fot.ink drop/ royalty free
Weekend w stolicy kraju tulipanów odbił się głośnym echem w mediach. Manifestacje w Niderlandach skończyły się użyciem przemocy wobec protestujących. Incydenty stłamsiła burmistrzyni miasta, która natychmiast została skrytykowana za stronniczość wobec strajków.
Protesty w Niderlandach
Zarówno w sobotę, jak i w niedzielę w Amsterdamie odbyło się kilka protestów. Miały one różne charakter, bo dotyczyły sprzeciwu wobec nałożonych obostrzeń, ale także niechęci do obecnej władzy.
Pomimo zakazu burmistrzyni miasta, Femke Halsemy, w mieście każdego dnia zgromadziło się około 500 osób, a w efekcie policja podjęła decyzje o interwencji.
Służby użyły armatek wodnych wobec uczestników manifestacji. W ten sposób funkcjonariusze mogli zakończyć nielegalne zgromadzenie.
Zarówno mieszkańcy, jak i lokalne media rozpoczęły debatę, czy ten rodzaj walki ze zgromadzeniem był na pewno konieczny. Dla wielu wydaje się ostatecznością, która ostatnio jest nadużywana przez funkcjonariuszy.
Tylko w niedzielę policja zatrzymała 58 obywateli, którzy pomimo ostrzeżeń nie chcieli pójść do domu i zaprzestać udziału w strajku.
Femke Halsema
Weekendowe protesty stały się także bodźcem do krytyki obecnej burmistrzyni Amsterdamu. Jedna z manifestacji, która dotyczyła jej osoby, została stłamszona przez policję. Równolegle w mieście odbywał się również protest lewicy, który nie został w żaden sposób zakłócony.
Krytyki Halsemy podjął się największy dziennik w kraju, czyli „De Telegraaf”. Ich zdaniem burmistrzyni wykazała się wyjątkową stronniczością wobec obywateli i pokazała, że nie każdy może korzystać z przywileju do demostracji. Jednocześnie gazeta zacytowała wściekłe opinie obywateli i przypomniała wypowiedź Halsemy w kontekście manifestacji Black Lives Matter.
Prawo do demonstracji waży więcej niż zasady określone w przepisach dotyczących sytuacji nadzwyczajnych ~Femke Halsema o demonstracjach BLM
Przedstawiciele Amsterdamu w sposób niebezpośredni odnieśli się do zarzutów dziennika. Wydano oświadczenie, w którym władze tłumaczą, że „w Amsterdamie każdy może demonstrować, o ile uczestnicy spełniają warunki, które mają zastosowanie do ochrony zdrowia publicznego i zapobiegania zakłóceniom porządku publicznego”.
Strajki w Niderlandach
Kraj tulipanów jest znany z tego, że jego obywatele bardzo często wychodzą na ulice, by zamanifestować swoje poglądy. Kontrowersje wobec zgromadzeń rozpoczęły się dopiero w czasie pandemii koronawirusa. To właśnie wtedy obostrzenia wydane przez władze jasno wskazywały, że obywatele powinni unikać tłumów, a w najlepszym wypadku ograniczyć wychodzenie z domów.
Od chwili rozpoczęcia się pandemii w kraju zorganizowano wiele strajków przeciwko nałożonym obostrzeniom. Cześć z nich odbywała się legalnie, za pozwoleniem władz, a część nie. W przypadku tej drugiej grupy manifestacji zgromadzenia kończyły się najczęściej interwencją policji i aresztowaniami.