Na Schiphol mieli pojawić się żołnierze. Pomysł upadł przez decyzję rządu.
Flickr.com/Attribution-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-SA 2.0)/Andrew Nash
Port w Amsterdamie dwukrotnie prosił o interwencję wojska, jednak rząd nie chciał pomóc w opanowaniu chaosu. Takie informacje zdobyła niderlandzka prasa w rozmowie z rzecznikiem lotniska. Pomimo kryzysu na największym lotnisku w kraju holenderskie władze stwierdziły, że ,,to nie jest zadanie MON”.
Pomoc wojska
8 października dziennik ,,De Telegraaf” opublikował raport, w którym wskazał m.in. na to, że lotnisko dwukrotnie wnioskowało o pomoc armii w opanowaniu chaosu. Po raz pierwszy miało to miejsce w czerwcu, a za drugim razem we wrześniu. Niderlandzkie władze w obu przypadkach nie wyraziły zgody na interwencję, ponieważ uznały, że nie leży to w kompetencjach wojska.
Według wizji władz lotniska przedstawiciele armii mieliby zostać rozmieszczeni na Schiphol, by reagować w sytuacjach konfliktowych. Duża liczba pasażerów znajdujących się w jednym miejscu miała skutkować prawdziwym chaosem, a obecność żołnierzy mogłaby sama w sobie wprowadzić większy ład.
Odpowiedź dwukrotnie brzmiała „nie”, więc nie będziemy pytać ponownie. Podjęliśmy teraz inne środki, po raz kolejny zmniejszyliśmy liczbę podróżujących ~rzecznik lotniska Schiphol w rozmowie z ,,De Telegraaf”.
Kategoryczna odmowa?
Choć przedstawiciele rządu skomentowali decyzję jedynie zdaniem, że ,,to nie jest zadanie MON (Ministerstwo Obrony Narodowej – przyp. red.]”, to według relacji Schiphol udzielenie pomocy było przez władze brane pod uwagę. Nie chciano, by wojsko pełniło funkcję ,,straszaka”, ale zasugerowano, że żołnierze mogliby np. pomagać przy odpowiednich bramkach.
Personel obrony mógłby ewentualnie wykonywać zadania związane z bezpieczeństwem, takie jak rewidowanie pasażerów ~ komentarz ,,De Telegraaf”.
Ostateczna odmowa została wystosowana, gdy lotnisko i rząd nie uzyskali porozumienia w tej kwestii.
Problemy na lotnisku
Chaos na lotnisku w Amsterdamie rozpoczął się pod koniec kwietnia. Wówczas część zatrudnionych osób przestała przychodzić do pracy z powodu ,,wykorzystywania i złego traktowania”. Problem nie został rozwiązany i w porcie zaczęło brakować personelu: przede wszystkim osób, które potrafią załadować i rozładować bagaż, ale także tych przy stanowiskach odprawy i ochrony.
Obecna sytuacja w porcie Schiphol jest lepsza niż wiosną, ale dalej niezadowalająca. Podróżni nadal muszą czekać wiele godzin, by dostać się do odpowiednich stanowisk. Na początku września niektórzy przewoźnicy odwołali loty właśnie ze względu na zbyt długi czas oczekiwania na pasażerów. Dotyczyło to m.in. EasyJet oraz Transavia.